Su, dziękczynne pokłony.
- Nie wiem, jak mam o tym
powiedzieć rodzicom. Chociaż oni to pół biedy, bo najpierw muszę się zmierzyć z
Łukaszem. - Postawiła talerz pełen kolorowych kanapek przed siatkarzem,
wyciągnęła z szafki dwa kubki i nastawiła wodę na herbatę. Oparła się o blat i
z zamyśleniem utkwiła wzrok w pomarańczowych smugach wschodzącego słońca, które
mozolnie wędrowały po budynku. Bała się reakcji Łukasza, tego że nie będzie
potrafił przejść do porządku dziennego po takiej informacji.
- Kiedy chcesz mu o tym
powiedzieć? - Wzruszyła ramionami, nie chcąc się przyznać, że wolałaby wcale
nie mówić, a przynajmniej opóźnić ten moment najbardziej, jak się da. Czuła,
jak żołądek skręca jej się w supeł na samo wyobrażenie jego reakcji. Nie
chciała, żeby się za bardzo w to zaangażował, o ile było to możliwe. To, że
ciągle będzie chciał być blisko niej, powodowało u niej wrażanie duszenia,
jakby coś ciężkiego osiadło na jej piersi i nie pozwalało wziąć normalnego
oddechu. Bo gdyby to zrobił, jej paradoksalnie byłoby ciężej. Czułaby się jak
po walce, która właściwie dopiero ją czekała i napawała niepewnością.
Obserwował ją ukradkiem, nie
dając po sobie poznać. Chyba wydawało mu się, że takim wrażeniem
bagatelizowania sprawy doda jej otuchy, że takie zachowanie podpowie jej, że on
w nią wierzy i że to oczywiste, że sobie poradzi. Owszem, przestała uciekać,
ale nie mógł się pozbyć tego natrętnego wrażenia, że taki stan rzeczy nie
potrwa długo i od samej tej myśli dostawał gęsiej skórki.
Teraz myślę o wszystkim co mi powiedziałaś.
Jesteś jak rzeka płynąca pod moją skórą.
Czasem wszyscy stajemy się samotni.
Czasem wszyscy stajemy się samotni.
- Nie odkładaj tego za długo.
Czasami później staje się nigdy. - Wyciągnął do niej rękę, a ona śmiało za nią
złapała. Pociągnął ją w swoją stronę, sadzając na kolanach i nosem szturchając
w szyję. Drgnęła, gdy rozjaśnił się wyświetlacz telefonu, a po kuchni
przetoczyła się ulubiona piosenka siatkarza. Złapała za komórkę i uniosła ją na
wysokość twarzy Matta.
- Oddzwonię do niej. - Schował
twarz w jej włosach, a ona ciężko westchnęła, nieświadomie zgarbiła plecy,
jakby spadło na nią coś ciężkiego.
- Rozmawiałam z nią.- Szepnęła,
bawiąc się niespokojnie telefonem. Matthew jak na zawołanie się wyprostował i
złapał za brodę, zmuszając do spojrzenia na siebie.
- Kiedy? - Między jego brwiami
pojawiła się lwia zmarszczka, a wyraz twarzy spoważniał. Nie mogła wyczuć, czy
się na nią gniewał. Przecież nie miał prawa mieć o to pretensji. Pracowały
razem, Masza o nich nie wiedziała, a sam Matthew nie potrafił póki co rozwiązać
tego problemu.
- Wczoraj. Nie chcę ci prawić
morałów, ale...
- Wiec tego nie rób. - Przerwał
jej zdecydowanie, mimowolnie zacieśniając uścisk na jej talii. Wzięła kilka
głębszych oddechów, gryząc się w język, żeby nie powiedzieć czegoś, czego
będzie żałowała.
- Pamiętaj tylko, że czasami
później zamienia się w nigdy. - Skwitowała i wyplątała się z uścisku.
Jest coś specjalnego w tym miejscu.
Słyszę echo twoich myśli
w tej wielkiej przestrzeni.
Słyszę echo twoich myśli
w tej wielkiej przestrzeni.
~*~
Jestem
jedynie człowiekiem.
Chcę świat w moich rękach.
Chcę świat w moich rękach.
Kurwa, miała rację. Doskonale o
tym wiedział. Hipokryta z zasadami? Hipokryta i owszem, zasad chyba nie miał
już żadnych. Pluł sobie w brodę, wyklinając pod nosem głupotę. O czym myślał, kiedy wplątywał się w ten chory układ
z Maszą? Chociaż ten jeden raz chciał być szczery sam z sobą i musiał przyznać,
że myślał tylko o sobie, o swoich korzyściach, o swoim zapomnieniu. Ani przez
minutę, ba, sekundę, nie pomyślał o tej blondynce, o jej uczuciach. O tym, co
będzie się działo w jej głowie, kiedy definitywnie zechce wszystko zakończyć.
Chciał i wiedział, że zaboli. Zaboli całą trójkę, czego autorem jest on sam.
Poczuł jak serce podchodzi mu do
gardła, gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Swój przenikliwy wzrok na chwilę
zatrzymał na postaci skulonej w fotelu, owiniętej przez niego ciepłym kocem.
Oddychała cicho, spokojnie, a on tylko chciał, żeby to się nie zmieniło już
nigdy.
Kiedy się budzę, boję się
że ktoś inny może zająć moje miejsce.
Wstał, cicho kierując się na
korytarz.
- Nie odbierałeś. - Rozwichrzone
blond włosy, przygryziona prawie do krwi warga. Wyglądała jak Matthew po tych wszystkich
bezsennych nocach, gdy myślał tylko o jednym.
- Nie słyszałem telefonu. -
Zagrodził jej drogę, gdy chciała wejść do środka.
- Kłamiesz. - Zachrypiała. Głos
ugrzązł jej w gardle i chodź tak bardzo starała się kontrolować to i tak
dostrzegł, że jej oczy zaczynają się szklić. Wbiła w niego nierozumiejące
spojrzenie, niemo domagając się wyjaśnień.
- Kłamię. - Przytaknął gorzko,
spoglądając gdzieś ponad jej głową. Czy mogło być ciężej? Chyba nie. -
Posłuchaj Masza...
Usta dziewczyny ułożyły się w nieme
pytanie, w momencie gdy oboje usłyszeli hałas w salonie, jakby coś spadło.
Ciche przekleństwo i wszystko było jasne. Alicja zatrzymała się w przejściu, a
na jej twarzy za jednym razem wymalowało się zdezorientowanie, strach i coś,
czego nie potrafił odczytać.
Mógł się spodziewać wszystkiego.
A Masza pokiwała głową zupełnie
tak, jakby wiedziała, a przynajmniej spodziewała się. Nawet na niego nie
zerknęła, z nieodgadnionym wyrazem wpatrując się w Alicję. A potem odwróciła
się i zbiegła po schodach, a jedyne co po niej zostało to woń paczuli i odgłos
trzaskających drzwi od klatki schodowej.
Przez chwilę tak stał, nie
wiedząc co powinien zrobić.
- Idź za nią. - Usłyszał i
zwrócił się w stronę Alicji, unosząc brwi do góry, na co ona skrzyżowała ręce
na piersi. Zamknął drzwi, ignorując jej polecenie i wrócił do salonu, siadając
na sofie. Poszła za nim, wyrywając pilot z dłoni. - Nie wiedziałam, że
związałam się z takim tchórzem.
- Mnie nazywasz tchórzem? A kto
chował się przede mną przez dwa lata, co? - Parsknął i zerwał się z kanapy. Zawrzało
w nim. Zdecydowanie górował nad nią wzrostem, ale nie skuliła się ani o
milimetr pod wpływem jego wściekłego wzroku. Wręcz przeciwnie, wyprostowała się
prowokacyjnie, zaciskając pięści.
- Nie wyciągaj teraz tego, nie o
tym mówimy.
- Może czas w końcu o tym
porozmawiać!
Uciekam i nie wiem
dlaczego.
Widzę moje demony i nie mogę się ukryć.
Widzę moje demony i nie mogę się ukryć.
- Dobrze wiesz, czemu wtedy
odeszłam! - Warknęła. Wywrócił oczyma i parsknął śmiechem, wsadzając dłonie
głęboko w kieszenie.
- Bo mnie nie chciałaś! Kto wie,
czy teraz chcesz, czy tylko...
- O mój boże, nie wierzę, że to
powiedziałeś! - Wrzasnęła, nie pozwalając mu skończyć. Serce biło jej teraz dwa
razy szybciej, ale zamiast gorąca czuła przenikające zimno.
- Uciekłaś. - Stwierdził twardo.
- Stop! Zaraz powiemy sobie za
dużo. Nigdy, przenigdy nie było tak, że cię nie chciałam. - Podeszła do niego,
a on pozwolił, żeby wyciągnęła mu ręce z kieszeni i splotła ich palce razem. Spojrzała
na niego ufnie. - Nie zarzucaj mi tego więcej, bo to cholernie nie fair.
Przez chwilę stał niewzruszony,
na przemian zginając palce swoich dłoni i prostując. Ostatecznie westchnął i
przyciągnął ją do siebie, opierając swoją brodę na czubku jej głowy. Zrozumiał.
Zadziwiła go swoim opanowaniem, tak odmiennym, dorosłym zachowaniem. Chwila i
popełniłby kolejny z rzędu błąd.
Potrafię dostrzec błysk w twoich oczach
nawet wtedy, gdy zasypiasz.
Potrafię dostrzec moje przeznaczenie, odliczając dni.
Wciąż w ciebie wierzę.
nawet wtedy, gdy zasypiasz.
Potrafię dostrzec moje przeznaczenie, odliczając dni.
Wciąż w ciebie wierzę.
Przejechał
dłonią po jej plecach. Sytuacja sprzed chwili się zamazała, a w niego uderzyło
z podwójną siłą, że jest jej tak jakby mniej fizycznie.
- Co ty robisz?
- Zaśmiała się, odsuwając. Zadarła do góry głowę i zabawnie ją przekręciła w
bok. - Łaskoczesz mnie. Chyba w życiu cię nie zrozumiem. Czuję się jak na sinusoidzie
przy tobie.
Uniósł kąciki
ust do góry i wzruszył ramionami. Nie chciał pogarszać sytuacji, przemilczał
to, co cisnęło mu się na usta. Nie wiedział co powinien z tym zrobić. Miał
ochotę wsadzić ją w samochód i zawieźć do szpitala, po drodze serwując porządne
porcje jedzenia, jakby od tego miała przestać znikać. Bo znikała. Znikała w
jego oczach. Była jak piasek, który przesypuje mu się przez dłonie.
Będę czekał całe moje życie.
Dotrzymuj mi kroku przez całą noc.
Daj mi poczuć smak tego dobrego życia.
________________
Mam wrażenie, że teraz jest już ich aż za dużo.
To co kochani, chyba powoli zmierzamy do końca.
Tam
po prawej macie małą ankietę i byłabym wdzięczna za głos, w szczególności jeśli
nie komentujecie.
Jejku . Chciałabym wysłać Ci miliony serduszek , bo to jest tak świetne , że nie wiem co powiedzieć . Nawet nie mów , że jest ich za dużo , bo tak nie jest . Zapewniam Cię , ze mogłybyśmy dostawać Matta i Alicję codziennie . A ja mam taką cichutką nadzieję , że moje serduszko nie bedzie pokruszone przez zakończenie tej historii . Bo milosc potrafi zdziałać cuda i ja ogromnie chciałabym , abyś nam to pokazała . I tutaj powinien pojawić się kolejny milion serduszek
OdpowiedzUsuńHuh, gdyby miłość była taka wszechmogąca... ;)
UsuńSoundtrack >>>>
OdpowiedzUsuńMiałaś rację, że starasz się coś zrobić z wkurzającym usposobieniem Alicji. Tym razem nie miałam ochoty przywalić jej (sobie? Nie wiem, co lepiej by zadziałało) patelnią w łeb. Zaczęła być bardziej stonowana, tak mi się wydaje, i to doskonały fundament związku.
Bo, Gio, nie złamiesz mi serduszka, prawda? Jeśli złamiesz, to ja pamiętam, że mi obiecałaś plastry w Hello Kitty.
Po raz kolejny powiem jeszcze jedną rzecz - mistrzowska jesteś i rozwalasz mnie w środku na milion kawałków.
Pamiętam o tych plastrach, pamiętam.
UsuńHej, zostałaś nominowana do Liebster Award! :D Informacje znajdziesz tutaj --> http://iwannabeimmortal.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnie można przeklinać? Bo napisałam, że straszna ze mnie szmata, a to się nie dodało.
OdpowiedzUsuńo, jednak się dodało. Jednak jestem straszną szmatą, internetów nie oszukasz, świata nie oszukasz.
UsuńNiby wiem czemu szmata, ale w tym kontekście nie jestem tego pewna, więc?
OdpowiedzUsuńbo nie czytałam. bo się nie interesowałam. bo taka jestem.
UsuńJa czytam od dość dawna, nie od początku, ale od paru miesięcy. Cóżżżż. Przyszedł chyba czas gdy muszę się wypowiedzieć. Nie chcę, żebyś kończyła tą historię i mam nadzieję, że nie zbliżamy się tak szybko do końca jak mi się wydaję i, że następna notka to nie będzie epilog, ani ostatni rozdział. Co do Matta i Ali nie uważam, żeby było ich za dużo. Mam nadzieję, że przewidujesz też jakiś happy end, bo ja lubię happy endy także innej opcji nie przyjmuję. Mam też nadzieję, że koleżance powyżej nie będziesz musiała dawać tych plastrów z hello kitty i sklejać nam wszystkich serduszek, bo Matt i Alicja przeszli już za dużo i należy im się w końcu jakieś szczęście.
OdpowiedzUsuńNo to chyba tyle. Dzięki za możliwość wypowiedzenia do następnej notki :)
A można poprosic o kolejny rozdział , tak troche jak najszybciej ? :)
OdpowiedzUsuńEch
OdpowiedzUsuń