Siedziała w milczeniu, ze spuszczoną głową, oczekując na lawinę
pytań. Lawinę pytań, która nie nastąpiła. Nieśmiało podniosła wzrok na
Agnieszkę, która w zamyśleniu spoglądała na ścianę za jej plecami.
- Wiesz Ala,
spodziewaliśmy się tego. W sensie tego, że coś jest na rzeczy. Łukasz to twój
brat, nie jest głupi, widział że się zmieniasz, ale bał się... - Zawahała się,
szukając odpowiedniego słowa. - Może nie bał, ale nie chciał naciskać. Martwił
się, ale wiedział, że przyjdziesz do niego w odpowiednim momencie. Czy to jest
odpowiedni moment? Jak źle jest?
Wzruszyła ramionami,
opierając podbródek na dłoni. No bo w końcu - jak źle było? Czy było źle? Czuła
w sobie siłę. Siłę do tego, by o siebie walczyć. Miała przy sobie mężczyznę, który
był miłością jej życia i czuła tę pewność, że nawet stojąc jedną nogą w grobie,
on przeciągnąłby na swoją stronę. Po tym wszystkim, co przeszli razem, osobno,
osobno ale nadal jakby razem, wiedziała że są siłą samą w sobie. Ramię w ramię,
serce w serce.
- Jest na tyle
dobrze, żebym była pewna, że to przetrwamy. - Odparła i delikatnie się
uśmiechnęła. Agnieszka westchnęła cicho, upijając łyk herbaty.
- Pamiętajcie tylko,
że macie nas. Chcemy być dla was oparciem. - Sięgnęła przez stół po dłoń
Alicji, zamykając ją w swojej ciepłej dłoni. Mimo tego, że bardzo chciała
zatuszować swoje uczucia, szatynka dostrzegła przebiegający przez jej twarz
wyraz zmartwienia, niepewności.
-Wiem, pamiętam.
- Powiesz o tym
Łukaszowi sama? Wolałabym cię w tej kwestii nie wyręczać, bo to i tak będzie
dla niego wyjątkowo trudna sytuacja.
- Powiem. - Dla niej
też będzie to trudna sytuacja. Wyjątkowo.
~*~
- Kocham cię. -
Szepnął cicho, palcem naznaczając drogę wzdłuż jej kręgosłupa i pozostawiając
za sobą gęsią skórkę i nieznacznie zjeżone, drobne włoski. Tyle czasu, tyle lat
i tyle wydarzeń, a ona nadal reagowała na jego dotyk w ten sposób. Niezmiennie
po jej podbrzuszu rozlewało się to ciepło i czuła przyjemny ucisk w splocie
słonecznym. I wtedy wiedziała, że tak ma być, że jest w dobrym miejscu o dobrym
czasie.
- A ja ciebie już
chyba nie. - Zmarszczyła zabawnie nos, patrząc na jego zmarszczone brwi i
schowała ze śmiechem twarz w poduszkę.
- Ani trochę? - Nachylił się nad
nią, muskając ustami skórę szyi, na co cichutko zamruczała. Pokiwała przecząco
głową, przewracając się na plecy. Czuła jak palą ją policzki i widziała ten
ogień, który pojawił się w jego oczach, gdy zwilżyła koniuszkiem języka usta.
Zacisnęła dłoń na jego koszulce i gwałtownie do siebie przycisnęła, rzucając
szybkie spojrzenie na półprzymknięte powieki, nim zagryzła jego dolną wargę.
Nogami objęła go w pasie, czując przez materiał spodni jego pożądanie.
Przewróciła go na plecy, siadając na nim okrakiem i wygięła niczym zwinna
kotka, ocierając swoim ciałem o jego. Zagryzła wargę, gdy jęknął jej do ucha,
przygryzając delikatnie płatek ucha. Jej paznokcie delikatnie drapały go tuż
przy linii spodni, żeby po chwili wkraść się pod materiał.
- Kocham cię. Pragnę cię.
Potrzebuję cię. - Szepnęła w zagłębienie jego szyi, zostawiając po sobie gorący
ślad ust.
Powoli
ściągał z niej ubrania, wątpliwości, obawy.
On
przehandlowałby swój pistolet na miłość,
Ale znajduje się na linii strzału
I bez przerwy się wybudza,
Lecz nie wśród śpiewu ptaków.
Ale znajduje się na linii strzału
I bez przerwy się wybudza,
Lecz nie wśród śpiewu ptaków.
- Jesteśmy dla siebie. Na zawsze.
Na dobre i na złe. - Usłyszane tuż przed zaśnięciem, ukrytą w jego ramionach
przed całym światem, było dla niej gwarancją.
~*~
Pół roku później
Obrócić to w żart i ukryć rozpacz
Gdy czas zabija nas i tylko blizny na łokciach
Zmieniają mnie z mężczyzny w chłopca
Gdy czas zabija nas i tylko blizny na łokciach
Zmieniają mnie z mężczyzny w chłopca
Przetarł
zmęczoną twarz. Już nie dawał rady. Tak po ludzku, emocjonalnie nie wyrabiał.
Spojrzał na swoją twarz, poszarzałą,
jeszcze bardziej pociągłą niż kilka miesięcy temu, gdy wszystko się
zaczęło. Czuł, jakby postarzał się o co najmniej kilka dobrych lat fizycznie i
psychicznie.
Minuta z Tobą jak wieczność, wiesz, to nieśmiertelność zasad
Jakbyś mi wlała przez wenflon do krwi bezpośrednio prasad
Jakbyś mi wlała przez wenflon do krwi bezpośrednio prasad
Czy
gdyby wiedział wcześniej, co go czeka, wycofałby się? Możliwe. Był w stanie
szczerze to przed sobą przyznać. Czy teraz mógłby się wycofać? Nie. Pokręcił
przecząco głową, jakby sam siebie chciał w tym utwierdzić, albo co gorsza -
przekonać. Wychudzonymi palcami pozbierał włosy z umywalki, przyglądając się im
przez zaledwie sekundę. Czuł chłód, bijący od zimnych kafelek, ale nie był on
ani odrobinę bardziej nieprzyjemny, niż chłód bijący od niej, śpiącej kilka
metrów dalej. Tego wychudzonego ciała, leżącego wśród białej pościeli.
Ponoć za wysoko latam, trzymając Ciebie za rękę
Jakby Ziemi grawitacja wyrzucała nas w powietrze
Poszerzałaś horyzonty, jakby były naszym miejscem
Jakby Ziemi grawitacja wyrzucała nas w powietrze
Poszerzałaś horyzonty, jakby były naszym miejscem
Budzik
nieubłaganie wskazuje szóstą rano. Chociaż właściwie to nie ma znaczenia, bo
jego wzrok śledzi wskazówki zegara od czwartej. Mało sypia. Codziennie wybudza
się, ścierając krople potu z czoła i próbując uspokoić skołatane serce.
Najpierw słyszy dudniącą w żyłach krew, a potem ten kurewski zegar,
odmierzający ich czas. Te momenty ciszy, zamiast pomagać, wprawiają go
momentami w szał. To ten moment, gdzie ma ochotę wszystko pierdolnąć i tak jak
stoi, wyjść. Zamiast tego zalewał kubek kawy, słodził łyżeczką cukru i
zapominał o mleku.
Odebrałaś mi umysł, upozorowana prawda
Z Tobą odwiedzałem chmury, myśląc o podróży w gwiazdach
Czując zapach Twojej skóry, przesiąknęłaś mnie jak magia
Nie mogłem od Ciebie wrócić, w głowie chroniczna abazja
Z Tobą odwiedzałem chmury, myśląc o podróży w gwiazdach
Czując zapach Twojej skóry, przesiąknęłaś mnie jak magia
Nie mogłem od Ciebie wrócić, w głowie chroniczna abazja
-
Ala... - Kubek jak co rano odstawił na szafce i utkwił uważne spojrzenie w
zarysie jej ciała, odbijającym się pod kołdrą. Nie zareagowała, jak zwykle, a
on wiedział co go czeka. Oblizał spierzchnięte usta i usiadł obok niej, powoli
ją odkrywając. Łagodnie omiótł chude ramiona, zatrzymując się na wpatrzone w
niego z wyrzutem wielkie oczy, zdecydowanie za duże w stosunku do dobrej już
twarzy. Złapał ją delikatnie za dłoń, próbując splątać ich palce, jak dawniej.
Ale nie było jak dawniej. Nie było też dawnej Alicji. Zamiast niej, pojawił się
ktoś, dosłownie ktoś, kogo nie poznawał.
- Zostaw mnie. -
Wyszarpnęła dłoń, ale złapał ją za ramię. Sam złapał się na myśli, że za mocno,
że pewnie pod wieczór dostanie na to pięć małych, okrągłych dowodów. Że odznaczył
się na jej ciele, ale w sposób, z którym nie potrafił się nadal po takim czasie
pogodzić. - Zostaw mnie kurwa.
Zabrałaś mi wszystko, prawie wszystko
Wmawiając, że świat bez Ciebie pewnie byłby daltonistą
Nie połączyły nas słowa, przypadkowa okoliczność
Trzymając Ciebie w ramionach, biegłem w obcą rzeczywistość
- Po prostu się
podnieś. - Zmarszczył brwi. - Zrób to, do cholery.
Szarpnął
ją, aż z sykiem podniosła się do pozycji siedzącej. Nie uchronił się przed
ciosem, który wymierzyła mu aż w policzek. Zaśmiał się tylko cicho, kręcąc
głową, jakby dokładnie tego się spodziewał. Pomasował policzek, nawet na nią
nie patrząc. Nie potrafił już tak na nią patrzeć jak kiedyś i ona doskonale to
widziała. W jego ruchach, zachowaniu. Za każdym razem, gdy chciał ją złapać w
ramiona jak kiedyś, przejechać kciukiem po gorących ramionach i pocałować tak,
że ugną się pod nią kolana, coś go hamowało. I to był pierwszy raz, gdy nie
wiedział jak znieść, czy chociażby przesunąć tą blokadę.
-
Zostaw mnie. Zniknij. - Syknęła, wyplątała się z prześcieradła i wyszła, razem
z całą nadzieją, która mu jeszcze została.
Bez Ciebie nie mogłem istnieć, jakby dwoił się niepokój
Serce miało spłonąć żywcem, zamieniając myśli w popiół
Jakbyś odcięła mi wyjście z piekła płonącego bloku
nie chcę słuchać Twoich obietnic, czas na spokój
Miałaś zbawić mnie, nie zabić zamieniony w szafran krokus
Ślepa miłość jasnych odczuć, wiedz, że jestem gotów
________________
Byłoby mi bardzo miło, gdyby każdy kto to przeczytał, zostawił po
sobie nawet kropkę w komentarzu, żebym wiedziała, ile Was tu jeszcze jest i czy
kontynuować.
I jakby ktoś był zainteresowany, to trochę odgruzowałam wywiadera,
więc z ewentualnymi pytaniami zapraszam.
Witam, zaraz wrócę
OdpowiedzUsuńJej. Nie potrafię chyba wyrzucić z siebie żadnego słowa . Bo czytając ten rozdział po prostu pokruszyłam się troszeczkę . Troszeczkę mocno . Bo wiem jak trudna jest to sytuacja i wiem jak wiele kosztuje Cie pisanie takiej historii . Bo ta historia nie należy do tych najłatwiejszych ,ale z pewnością należy do najpiękniejszych .
OdpowiedzUsuńI ogromnie kibicuje tej miłości ,ale obawiam się,że bywają sytuacje ,w których nawet najbardziej niesamowita miłość nie wystarcza .
Czekałam na Ciebie tyle czasu i będę czekała . I mam nadzieję ,że o tym wiesz . ❤️
lukrecja.
Wrócę tu!
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam Ci na komentarz pod poprzednim postem ;)
UsuńAle ze mnie mały kłamca
UsuńSą takie momenty w życiu w których naprawdę już nie można
Trudno się Alicji dziwić
Nie wiem co napisać, bo po prostu czasami tak jest, że brakuje słów i wcale nie jest to spowodowane tym, że mało książek czytamy. Nie wiem co napisać, bo mi smutno, źle. Dlatego musisz tylko wiedzieć, że cieszę się, że jesteś i ja też będę tutaj sobie znowu z tobą.
OdpowiedzUsuńChciałabym Ci szepnąć ,że jesteśmy i wciąż na Ciebie czekamy . To tak na wypadek ,gdybyś zwątpiła ❤️
OdpowiedzUsuńWpadłam z małą wizytą z tęsknoty
OdpowiedzUsuń