Cześć placki. TO nie jest żadna obietnica kontynuacji. Do oceny pozostawiam Wam. Ciężko jest wracać do tego po takiej przerwie, gdy najdzie Cię ochota na napisanie czegoś, a jak już zaczynasz, to twój poziom wali cię po kolanach. Ale jest. Może przyszłe będą lepsze, jeśli będą.
I fajnie, że ktoś tu jeszcze jest, że się upomina. Bo to w końcu w dużej mierze dzięki Wam i dla Was.
PS sorry za błędy, ale jestem za leniwa na sprawdzanie. No i akapity jak zawsze żyją swoim życiem.
I fajnie, że ktoś tu jeszcze jest, że się upomina. Bo to w końcu w dużej mierze dzięki Wam i dla Was.
PS sorry za błędy, ale jestem za leniwa na sprawdzanie. No i akapity jak zawsze żyją swoim życiem.
________________
Zamknij oczy, w płytkim świetle
Ostatni chcę marzyć
Zostaniesz ze mną
lub odwrócisz się i odejdziesz?
Usiadł na
brzegu łóżka, opierając łokcie o kolana i mierzwiąc swoje włosy. Jeszcze trochę
zaspanym wzrokiem powiódł po pokoju i obejrzał się za siebie, lustrując
praktycznie białą jak pościel wokół, z dnia na dzień coraz drobniejszą postać.
W takich momentach, kiedy budził się obok, czuł że wszystko jest na swoim
miejscu. Było to bezpieczeństwo, ta pewność. Ale z każdym dniem, tej pewności
było jakby mniej, a gdzieś w zakątkach myśli odbijała się ta, że to może
prysnąć jak bańka mydlana. Że będzie budzić się sam, z zimnym miejscem obok. W
kuchni nie będzie aromatu kawy, bo komu wtedy miałby ją robić? Nikomu. Nikomu
nie chciał jej robić, z wyjątkiem Jej. Uśmiechnął się, gdy rozchyliła
delikatnie wargi i zacisnęła mocniej powieki, drgając pod wpływem obrazów, które
jej się śniły.
Miał jej
jeszcze tyle do powiedzenia. To, jak bardzo boi się ją stracić. To ja bardzo
kocha wspólne momenty, leniwe popołudnia w łóżku, z herbatą, bez żadnego słowa.
Bo nie trzeba było zbędnych słów w miejscu, gdzie wszystko było jasne. Gdzie
emocje względem siebie były dokładnie określone.
Nie
zauważył, kiedy się obudziła i z ciekawością zaczęła przyglądać jego
zamyślonemu wyrazowi twarzy.
- O czym myślisz?
- O czym myślisz?
- O nas. O nas w przyszłości. - Uśmiechnęła się delikatnie.
Bo wśród gąszczu pesymistycznych myśli, nie potrafiła sobie ich wymyślić.
Potrafiła jedynie marzyć o tym, że gdzieś tam w przyszłości są oni, szczęśliwi
jak nigdy dotąd, po tych wszystkich próbach, które ostatecznie zdali na ocenę
celującą. Podniosła się i przysunęła do Matta, dłońmi oplatając wokół talii i
zostawiając ledwo wyczuwalny pocałunek na karku. Wzdrygnął się, gdy dmuchnęła
zimnym powietrzem w to samo miejsce, a po jego ciele rozeszła się gęsia skórka.
Burza nigdy jednak nie nadeszła
A może w ogóle jej nie było
Nie wiedziałam, że moje zatracanie się w smutku
Oznacza, że ostatecznie stracę Ciebie
A może w ogóle jej nie było
Nie wiedziałam, że moje zatracanie się w smutku
Oznacza, że ostatecznie stracę Ciebie
- I co wymyśliłeś? Domek, dwójka
dzieci, wielki ogród i trampolina? - Przygryzła płatek jego ucha, wdrapując się
na kolana i obejmując za szyję. Zaperzył się, kiwając przecząco głową. Mimo
protestów, zrzucił ją z siebie na łóżko,
- Dzieci będzie ile pan bóg da, może
po dziesiątym skończymy, nie chciałbym cię z drugiej strony zajechać. Nie musi być domek. Może być mieszkanie w
podejrzanej okolicy, opalanie się na nagrzanym dachu, smród spalin samochodów z
pobliskiej autostrady. - Jego długie palce wkradły się pod materiał piżamy,
gilgocząc w jej najbardziej strategicznych miejscach i przez śmiech, doprowadzając
do łez.
Bo chodzi tylko o to, że
bylibyśmy tam razem, wiesz?
- To co, walczymy? - Zacisnęła usta.
Bo co jej zależało? A jeżeli to jest coś, co będzie go trzymać w pionie, to
będzie walczyć, do samego końca. Rychłego.
- Razem. Zawsze.
~*~
Zatrzymała się przed wystawą z
ozdobami do domu. Jej oczy zaświeciły się jak dwie żarówki, a wyraz twarzy
krzyczał chcę! chcę wszystko!
- Idziemy! - Pociągnął ją za rękaw
kurtki, zakrywając dłonią oczy. Uderzyła go w rękę, celowo przydeptując buta i
prowokacyjnie spoglądając w twarz. Uwielbiała się z nim przekomarzać. Już
zapomniała jak to jest, po prostu dla żartów sobie docinać, zaczepiać się.
Zamiast wykłócania.
- A co ci się tak śpieszy? -
Zapytała z butą, stając okoniem, z założonymi na piersi rękami.
- Głodny jestem. - Rozłożył dłonie w
geście it's obvious.
- To chodźmy do chińczyka.
- O nie, nie. Ty musisz się odżywiać
zdrowo. Zrobię Ci kurczaka w przyprawach, do tego brukselkę... - Zaczął, ale
zacisnął rozbawiony usta, gdy z oburzeniem prychnęła i środkowym palcem
podrapała się po policzku.
- Jestem chora, a nie otyła stopnia
trzeciego! Ja idę na niezdrowy kubełek niezdrowego kurczaka w niezdrowym sosie
pięciu smaków z niezdrowym makaronem.
Ruszyła
dziarskim marszem przed siebie, prawie zaliczając twarzą o chodnik, gdy od tyłu
nadepnął na jej buta i tylko jego ramiona zatrzymały ją kawałek od ziemi.
- Człowieku, chcesz mnie zabić?!
- Wręcz przeciwnie. Po prostu
pokazuję ci, co dzieje się z niegrzecznymi, nieposłusznymi dziewczynkami. -
Parsknął, stawiając ją do pionu i próbując pocałować, co było nie lada
wyczynem, gdyż wykręcała głowę pod każdym możliwym kątem, marszcząc przy tym
zabawnie nos.
- Wyczuwam subtelną dozę groźby. -
Wycedziła z jego ustami na swoich, na co zbył ją niezrozumiałym mruknięciem.
Wszystko nie istniało. Wszystko nie
miało znaczenia. Przestrzeń wokół się rozmazała i był tylko on. Te wyjątkowo
dzisiaj błyszczące oczy, z drobnymi zmarszczkami w kącikach, zawadiacki uśmiech
i pociągająco zaciskające się mięśnie żuchwy.
- Bądź już zawsze, co? - Szepnęła,
chcąc żeby wszystko się zatrzymało. Żeby na te kilka chwil ziemia przestała się
obracać, czas przestał płynąć. Żeby trwali w tej chwili, nieskończenie. Bez
zmartwień. Bez myśli. Ciesząc się tym niezwyczajnie zwyczajnym momentem.
- Rozważę tą propozycję. - Udał
zamyślonego, a gdy kopnęła go w kostkę, zacisnął ramiona wokół jej talii i
podniósł do góry. - No dobrze, będę. - Złapała go za policzki, składając soczystego
buziaka, po którym automatycznie ją puścił i wytarł usta rękawem. - Podła.
- Ale kocha.
- Chińskie żarcie.
- I seriale.
- Kiedyś cię uduszę. - Oznajmił, ciągnąc
ją za sobą, mimo tęsknego spojrzenia rzucanego w stronę wystawy.
- Chyba, że będę pierwsza i cię
otruję obiadem.
- Bosko.
~*~
- Tak nie można! Oszustwo! - Z
salonu rozległ się głośny, oburzony skowyt. Alicja spojrzała zdruzgotana na
Agnieszkę, która skinęła porozumiewawczo głową.
- Ale popcorn zanieść idziesz im ty.
- Agnieszka postawiła przed Alicją kubek z parującą herbatą, o którą szatynka
natychmiast zaczęła ogrzewać dłonie.
- Zróbmy im brukselkę. -
Wyprostowała się, diabelsko uśmiechając.
- Dlaczego brukselkę?
- Bo Matthew lubi zdrowe jedzenie. -
Alicja spoważniała, porozumiewawczo mrugając do blondynki, która z rozbawieniem
pokiwała głową.
- Wiesz, pasujecie do siebie. Ten
sam poziom żarcików. - Agnieszka obróciła krzesło i usiadła na nim, opierając
łokcie o oparcie. - A teraz powiedz mi, co cię tak strasznie gnębi, że co pięć
sekund zmienia się twój wyraz twarzy.
Nawet nie próbowała się wypierać.
Agnieszka potrafiła lepiej wyczytać z niej emocje niż jej rodzony brat. I to
zwykle jej potrafiła powiedzieć więcej. Aga była swojego rodzaju pośrednikiem
między nią a bratem, przygotowywała go przed wszelkiego rodzaju
niespodziankami. Była taką dobrą duszą, na którą zawsze mogła liczyć, bo chyba
właśnie to najbardziej liczy się w przyjaciołach.
- Nie wiem jak mam to powiedzieć.
Nie chcę owijać tego w bawełnę, krążyć dookoła tematu żebyście się sami
domyślili. - Westchnęła, uciekając wzrokiem po ścianach. Nie ze wszystkim było
łatwo. Nie wszystkie zdania chciały się ładnie formułować i nie wszystkie
informacje były łatwe do przekazania. - Jestem chora. Mam białaczkę. I
kompletnie sobie z tym nie radzę.
Zatrzymując
dzisiejszy dzień, prę do przodu, prę do przodu...
Kontrolując
me przeznaczenie, ulepszam je, ulepszam je...
No i zgadłam. Eh... Z jednej strony w takich sprawach chyba nie lubię mieć racji, z drugiej cholera Gio jak dobrze, że jednak jesteś. Nie jest może super idealnie, ale jest i cieszę się, że jest. Wohoa i w ogóle z tejże radości. Tak na poważnie, to warto doceniać chwilę którą żyjesz, fajnie to pokazałaś.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wiesz ale nie widzę tu opcji komentowania oddzielnie nie przez odpowiedź. Przypomniałam sobie to jeszcze raz skoro odblokowałaś i dziękuję. Ktoś gdzie wcześniej napisał że białaczka to tanie rozwiązanie. Może i tak ale mnie zwraca uwagę na to że w sumie znikamy z każdym dniem więc trzeba doceniać każda minutę którą tu jesteśmy. Ot
UsuńHm, nie wiem dlaczego takie placki z komentowaniem, zobaczymy jak będzie z następnym postem.
UsuńW Łodzi kiedyś byłam, w tej galerii, jak był Wlazły, więc możliwe ;)
To chyba już wiem skąd znasz Kinię. Miło było poznać :) Zlot blogspotowy był wtedy na dachu chyba. Kinia, Katia, Aroma, Koleżanka Aromy od hotelu (nie pamiętam jaki miała nick na onecie). Jaki ten świat mały
Usuńtu ja, kochana zielarka, sorki nie chciało mi się wylogowywać z grupowego maila i prawie ci tu jebnęłam komentarz którego autorem byłaby italianistyka15, ale w porę ogarnęłam swój błąd.
OdpowiedzUsuńdobrze że jesteś <3 to tak pierwsze primo, bo tęskniłam. Drugie primo to Jezu jacy oni są słodcy, kochani, idealni i w ogóle nie pieprz tego już niczym. Wiem, wiem, tak się nie da. Trzecie primo to zapragnęło mi się takiego Matta ideała, przekomarzającego się, próbującego być złośliwym itd. Wiem że piszę bez ładu i składu ale naprawdę się jaram tym co przeczytałam i w ogóle, a po za tym trochę mi brakuje snu. Dobra, do zobaczenia w niedalekiej przyszłości słodkości ty moje <3
chciałabym bardzo podziękować za to ,że o nas pamiętasz .
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest piękny i już siedzę ze łzami w oczach ,bo Ty potrafisz je ze mnie wyciskać jak nikt inny.
Uwielbiam nie tylko Alicję i Matta ,ale przede wszystkim Ciebie ,bo to Ty stworzyłaś tak piękną historię i pozwoliłaś nam być jej częścią. Ogromnie dziękuję.
<3
Dobrze, że jesteś. Jejku, jak dobrze, że jesteś. Tylko ty poprawisz w TEN sposób oddać te wszystkie emocje i dziękuję ci za to z całego serca. Nie idź już nigdzie, ok? Bądź z nami.
OdpowiedzUsuńnie wiem jak to robisz, ale jesteś cholernie dobra w tworzeniu nastroju piosenką, a potem kontynuujesz to słowami. Buzia :*
OdpowiedzUsuń