poniedziałek, 28 grudnia 2015

24| Ostatni chcę marzyć

 Cześć placki. TO nie jest żadna obietnica kontynuacji. Do oceny pozostawiam Wam. Ciężko jest wracać do tego po takiej przerwie, gdy najdzie Cię ochota na napisanie czegoś, a jak już zaczynasz, to twój poziom wali cię po kolanach. Ale jest. Może przyszłe będą lepsze, jeśli będą.
I fajnie, że ktoś tu jeszcze jest, że się upomina. Bo to w końcu w dużej mierze dzięki Wam i dla Was. 
PS sorry za błędy, ale jestem za leniwa na sprawdzanie. No i akapity jak zawsze żyją swoim życiem.
________________
       



Zamknij oczy, w płytkim świetle
Ostatni chcę marzyć
Zostaniesz ze mną
lub odwrócisz się i odejdziesz?

            Usiadł na brzegu łóżka, opierając łokcie o kolana i mierzwiąc swoje włosy. Jeszcze trochę zaspanym wzrokiem powiódł po pokoju i obejrzał się za siebie, lustrując praktycznie białą jak pościel wokół, z dnia na dzień coraz drobniejszą postać. W takich momentach, kiedy budził się obok, czuł że wszystko jest na swoim miejscu. Było to bezpieczeństwo, ta pewność. Ale z każdym dniem, tej pewności było jakby mniej, a gdzieś w zakątkach myśli odbijała się ta, że to może prysnąć jak bańka mydlana. Że będzie budzić się sam, z zimnym miejscem obok. W kuchni nie będzie aromatu kawy, bo komu wtedy miałby ją robić? Nikomu. Nikomu nie chciał jej robić, z wyjątkiem Jej. Uśmiechnął się, gdy rozchyliła delikatnie wargi i zacisnęła mocniej powieki, drgając pod wpływem obrazów, które jej się śniły.
            Miał jej jeszcze tyle do powiedzenia. To, jak bardzo boi się ją stracić. To ja bardzo kocha wspólne momenty, leniwe popołudnia w łóżku, z herbatą, bez żadnego słowa. Bo nie trzeba było zbędnych słów w miejscu, gdzie wszystko było jasne. Gdzie emocje względem siebie były dokładnie określone.
            Nie zauważył, kiedy się obudziła i z ciekawością zaczęła przyglądać jego zamyślonemu wyrazowi twarzy.
          - O czym myślisz?
          - O nas. O nas w przyszłości. - Uśmiechnęła się delikatnie. Bo wśród gąszczu pesymistycznych myśli, nie potrafiła sobie ich wymyślić. Potrafiła jedynie marzyć o tym, że gdzieś tam w przyszłości są oni, szczęśliwi jak nigdy dotąd, po tych wszystkich próbach, które ostatecznie zdali na ocenę celującą. Podniosła się i przysunęła do Matta, dłońmi oplatając wokół talii i zostawiając ledwo wyczuwalny pocałunek na karku. Wzdrygnął się, gdy dmuchnęła zimnym powietrzem w to samo miejsce, a po jego ciele rozeszła się gęsia skórka.  

Burza nigdy jednak nie nadeszła
A może w ogóle jej nie było
Nie wiedziałam, że moje zatracanie się w smutku
Oznacza, że ostatecznie stracę Ciebie

            - I co wymyśliłeś? Domek, dwójka dzieci, wielki ogród i trampolina? - Przygryzła płatek jego ucha, wdrapując się na kolana i obejmując za szyję. Zaperzył się, kiwając przecząco głową. Mimo protestów, zrzucił ją z siebie na łóżko,
          - Dzieci będzie ile pan bóg da, może po dziesiątym skończymy, nie chciałbym cię z drugiej strony zajechać.  Nie musi być domek. Może być mieszkanie w podejrzanej okolicy, opalanie się na nagrzanym dachu, smród spalin samochodów z pobliskiej autostrady. - Jego długie palce wkradły się pod materiał piżamy, gilgocząc w jej najbardziej strategicznych miejscach i przez śmiech, doprowadzając do łez.
Bo chodzi tylko o to, że bylibyśmy tam razem, wiesz?

            - To co, walczymy? - Zacisnęła usta. Bo co jej zależało? A jeżeli to jest coś, co będzie go trzymać w pionie, to będzie walczyć, do samego końca. Rychłego.
            - Razem. Zawsze.

~*~

            Zatrzymała się przed wystawą z ozdobami do domu. Jej oczy zaświeciły się jak dwie żarówki, a wyraz twarzy krzyczał chcę! chcę wszystko!
            - Idziemy! - Pociągnął ją za rękaw kurtki, zakrywając dłonią oczy. Uderzyła go w rękę, celowo przydeptując buta i prowokacyjnie spoglądając w twarz. Uwielbiała się z nim przekomarzać. Już zapomniała jak to jest, po prostu dla żartów sobie docinać, zaczepiać się. Zamiast wykłócania.
            - A co ci się tak śpieszy? - Zapytała z butą, stając okoniem, z założonymi na piersi rękami.
            - Głodny jestem. - Rozłożył dłonie w geście it's obvious.
            - To chodźmy do chińczyka.
            - O nie, nie. Ty musisz się odżywiać zdrowo. Zrobię Ci kurczaka w przyprawach, do tego brukselkę... - Zaczął, ale zacisnął rozbawiony usta, gdy z oburzeniem prychnęła i środkowym palcem podrapała się po policzku.
            - Jestem chora, a nie otyła stopnia trzeciego! Ja idę na niezdrowy kubełek niezdrowego kurczaka w niezdrowym sosie pięciu smaków z niezdrowym makaronem.
Ruszyła dziarskim marszem przed siebie, prawie zaliczając twarzą o chodnik, gdy od tyłu nadepnął na jej buta i tylko jego ramiona zatrzymały ją kawałek od ziemi.
            - Człowieku, chcesz mnie zabić?!
            - Wręcz przeciwnie. Po prostu pokazuję ci, co dzieje się z niegrzecznymi, nieposłusznymi dziewczynkami. - Parsknął, stawiając ją do pionu i próbując pocałować, co było nie lada wyczynem, gdyż wykręcała głowę pod każdym możliwym kątem, marszcząc przy tym zabawnie nos.
            - Wyczuwam subtelną dozę groźby. - Wycedziła z jego ustami na swoich, na co zbył ją niezrozumiałym mruknięciem.
            Wszystko nie istniało. Wszystko nie miało znaczenia. Przestrzeń wokół się rozmazała i był tylko on. Te wyjątkowo dzisiaj błyszczące oczy, z drobnymi zmarszczkami w kącikach, zawadiacki uśmiech i pociągająco zaciskające się mięśnie żuchwy.
            - Bądź już zawsze, co? - Szepnęła, chcąc żeby wszystko się zatrzymało. Żeby na te kilka chwil ziemia przestała się obracać, czas przestał płynąć. Żeby trwali w tej chwili, nieskończenie. Bez zmartwień. Bez myśli. Ciesząc się tym niezwyczajnie zwyczajnym momentem.
            - Rozważę tą propozycję. - Udał zamyślonego, a gdy kopnęła go w kostkę, zacisnął ramiona wokół jej talii i podniósł do góry. - No dobrze, będę. - Złapała go za policzki, składając soczystego buziaka, po którym automatycznie ją puścił i wytarł usta rękawem. - Podła.
            - Ale kocha.
            - Chińskie żarcie.
            - I seriale.
         - Kiedyś cię uduszę. - Oznajmił, ciągnąc ją za sobą, mimo tęsknego spojrzenia rzucanego w stronę wystawy.
            - Chyba, że będę pierwsza i cię otruję obiadem.
            - Bosko.

~*~

            - Tak nie można! Oszustwo! - Z salonu rozległ się głośny, oburzony skowyt. Alicja spojrzała zdruzgotana na Agnieszkę, która skinęła porozumiewawczo głową.
        - Ale popcorn zanieść idziesz im ty. - Agnieszka postawiła przed Alicją kubek z parującą herbatą, o którą szatynka natychmiast zaczęła ogrzewać dłonie.
            - Zróbmy im brukselkę. - Wyprostowała się, diabelsko uśmiechając.
            - Dlaczego brukselkę?
        - Bo Matthew lubi zdrowe jedzenie. - Alicja spoważniała, porozumiewawczo mrugając do blondynki, która z rozbawieniem pokiwała głową.
            - Wiesz, pasujecie do siebie. Ten sam poziom żarcików. - Agnieszka obróciła krzesło i usiadła na nim, opierając łokcie o oparcie. - A teraz powiedz mi, co cię tak strasznie gnębi, że co pięć sekund zmienia się twój wyraz twarzy.
            Nawet nie próbowała się wypierać. Agnieszka potrafiła lepiej wyczytać z niej emocje niż jej rodzony brat. I to zwykle jej potrafiła powiedzieć więcej. Aga była swojego rodzaju pośrednikiem między nią a bratem, przygotowywała go przed wszelkiego rodzaju niespodziankami. Była taką dobrą duszą, na którą zawsze mogła liczyć, bo chyba właśnie to najbardziej liczy się w przyjaciołach.
            - Nie wiem jak mam to powiedzieć. Nie chcę owijać tego w bawełnę, krążyć dookoła tematu żebyście się sami domyślili. - Westchnęła, uciekając wzrokiem po ścianach. Nie ze wszystkim było łatwo. Nie wszystkie zdania chciały się ładnie formułować i nie wszystkie informacje były łatwe do przekazania. - Jestem chora. Mam białaczkę. I kompletnie sobie z tym nie radzę.

Zatrzymując dzisiejszy dzień, prę do przodu, prę do przodu...
Kontrolując me przeznaczenie, ulepszam je, ulepszam je...

8 komentarzy:

  1. No i zgadłam. Eh... Z jednej strony w takich sprawach chyba nie lubię mieć racji, z drugiej cholera Gio jak dobrze, że jednak jesteś. Nie jest może super idealnie, ale jest i cieszę się, że jest. Wohoa i w ogóle z tejże radości. Tak na poważnie, to warto doceniać chwilę którą żyjesz, fajnie to pokazałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy wiesz ale nie widzę tu opcji komentowania oddzielnie nie przez odpowiedź. Przypomniałam sobie to jeszcze raz skoro odblokowałaś i dziękuję. Ktoś gdzie wcześniej napisał że białaczka to tanie rozwiązanie. Może i tak ale mnie zwraca uwagę na to że w sumie znikamy z każdym dniem więc trzeba doceniać każda minutę którą tu jesteśmy. Ot

      Usuń
    2. Hm, nie wiem dlaczego takie placki z komentowaniem, zobaczymy jak będzie z następnym postem.
      W Łodzi kiedyś byłam, w tej galerii, jak był Wlazły, więc możliwe ;)

      Usuń
    3. To chyba już wiem skąd znasz Kinię. Miło było poznać :) Zlot blogspotowy był wtedy na dachu chyba. Kinia, Katia, Aroma, Koleżanka Aromy od hotelu (nie pamiętam jaki miała nick na onecie). Jaki ten świat mały

      Usuń
  2. tu ja, kochana zielarka, sorki nie chciało mi się wylogowywać z grupowego maila i prawie ci tu jebnęłam komentarz którego autorem byłaby italianistyka15, ale w porę ogarnęłam swój błąd.
    dobrze że jesteś <3 to tak pierwsze primo, bo tęskniłam. Drugie primo to Jezu jacy oni są słodcy, kochani, idealni i w ogóle nie pieprz tego już niczym. Wiem, wiem, tak się nie da. Trzecie primo to zapragnęło mi się takiego Matta ideała, przekomarzającego się, próbującego być złośliwym itd. Wiem że piszę bez ładu i składu ale naprawdę się jaram tym co przeczytałam i w ogóle, a po za tym trochę mi brakuje snu. Dobra, do zobaczenia w niedalekiej przyszłości słodkości ty moje <3

    OdpowiedzUsuń
  3. chciałabym bardzo podziękować za to ,że o nas pamiętasz .
    Ten rozdział jest piękny i już siedzę ze łzami w oczach ,bo Ty potrafisz je ze mnie wyciskać jak nikt inny.
    Uwielbiam nie tylko Alicję i Matta ,ale przede wszystkim Ciebie ,bo to Ty stworzyłaś tak piękną historię i pozwoliłaś nam być jej częścią. Ogromnie dziękuję.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że jesteś. Jejku, jak dobrze, że jesteś. Tylko ty poprawisz w TEN sposób oddać te wszystkie emocje i dziękuję ci za to z całego serca. Nie idź już nigdzie, ok? Bądź z nami.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem jak to robisz, ale jesteś cholernie dobra w tworzeniu nastroju piosenką, a potem kontynuujesz to słowami. Buzia :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy