Mój głos echem rozchodzi
się po pustych pomieszczeniach mieszkania.
- Ogrzewanie centralne,
widok na uroczy park oraz bliskość strategicznych punktów miasta powoduje, że
jest to bardzo atrakcyjne miejsce do zamieszkania. Zwłaszcza dla tak uroczej
kobiety jak pani. - Uśmiecham się z czystej uprzejmości, chociaż najchętniej
wyrzuciłabym tego pośrednika za drzwi i z wielką ulgą odetchnęła, że nie czuję
już jego oddechu na swoim ramieniu.
- Rozważę tą propozycję. Muszę
to przemyśleć, z pewnością się odezwę na dniach.
- Oczywiście. Może da się
pani w takim razie zaprosić na kawę?
- Przykro mi, ale się
śpieszę.
- W takim razie
zaproponuję pani podwiezienie.
- Nie, dziękuję. Zaraz powinien pojawić się mój brat. - Zerkam
nerwowo na zegarek i za okno, gdzie w szybkim tempie zapadała noc. Wieczorne
godziny nie były najlepszym pomysłem na umawianie się z upierdliwym
pośrednikiem, który za żadne skarby nie chciał mi dać spokoju. Dlatego w
momencie, gdy rozdzwania się mój telefon prawie podskakuję w miejscu, a mężczyzna
ponownie spogląda w moją stronę. Mruczę w jego stronę ciche przepraszam i wychodzę do pokoju obok.
- Ala, nie dam rady przyjechać. Jestem z Agnieszką za miastem i właśnie
utknąłem w gigantycznym korku, co jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe,
zważając na godzinę. Wyślę zaraz po ciebie taksówkę, dobrze?
- Nie,nie, nie trzeba.
Poradzę sobie. Mam tu blisko przystanek, szybko się dostanę do domu. -
Wyszeptuję, wychylając się zza framugi i próbując zlokalizować pracownika biura
nieruchomości, który zwraca ponownie na mnie całą swoją uwagę i posyła
szelmowski uśmiech, a ja resztkami silnej woli powstrzymuję się od skrzywienia
i zwiania stąd gdzie pieprz rośnie.
- Ala, dlaczego szepczesz?
- Łukasz, muszę kończyć.
Zobaczymy się w domu. - Rozłączam się, potupując nerwowo obcasem o panele i
mało brakuje, żebym zaczęła przemierzać kilometry po tym pokoju. - Cholera,
niech cię piekło pochłonie. - Wystukuję numer, który nadal mimo woli znam na
pamięć i wsłuchuję się w przerywany sygnał, licząc na to, że jedyna osoba która
jest mi tu w stanie pomóc, zaraz odbierze..
- Halo? - Słyszę zaspany i lekko zdezorientowany głos w słuchawce i
oddycham z ulgą.
- Matthew, błagam cię,
przyjedź po mnie. Łukasz stoi w korku, a ja...
- Gdzie
jesteś?
- Na Nikolaya Ershova. -
Rozłącza się, a ja klnę w myślach na własną nieodpowiedzialność. Prostuję się,
poprawiam koszulę i pewnym krokiem ruszam w stronę tego popaprańca, wyciągając
w jego stronę wyprostowaną dłoń i szybko się żegnając.
- Pani Alicjo, może
jednak...?
- Jak już wspominałam,
brat zaraz przyjedzie. Możliwe, że już
czeka, więc muszę się pożegnać, on nie lubi czekać. - Zbiegam po krętych
schodach, robiąc tyle hałasu co Łukasz w nocy, gdy idzie po kubek mleka i wpada
na taboret, stojący w przedpokoju. Oddycham z ulgą, gdy tylko dostrzegam
srebrnego Forda i Matta, spoglądając nerwowo w okna budynku, z którego
wybiegłam. Gdy przenosi wzrok na mnie od razu wiem, że jest wściekły. Wpadam do
samochodu, nawet nie patrząc w jego stronę. Matthew się nie śpieszy. W
irytująco wolnym tempie również wsiada i opiera głowę o zagłówek, nie odpalając
silnika. Z uporem wpatruje się w przednią szybę, żeby po chwili przenieść swoje
lodowate spojrzenie na mnie, a ja kulę się w sobie, czując jak dziecko, które
nabroiło.
- Jesteś lekkomyślna.
Pomyślałaś co by było, gdyby tam, na górze...
- Zwykle na spotkanie z
pośrednikiem nie idzie się z myślą, że to zboczony psychopata, który tylko na
ciebie czeka. - Przerywam mu. - Obudziłam cię, prawda? -Dodaję cicho,
spoglądając za okno.
- Nie, ja... O kurwa.
Zostawiłem gotujący się makaron. - Zapala silnik i gwałtownie rusza, wjeżdżając w
jedną z wąskich uliczek. A potem kolejną i
kolejną. Po pięciu minutach zatrzymujemy się pod jego blokiem. Zaglądam
w okna, ale wszystko wokół wydaje się spokojne.
- To ja... poczekam. -
Odchylam fotel do tyłu i wygodnie się rozsiadam.
- Jasne. - Drażni mnie
to, że ciągle do mnie burczy. Jego jasne
wcale nie oznacza zgody, bo po chwili otwierają się drzwi od mojej strony. -
Zapraszam szanowną księżniczkę. - Kładzie nacisk na ostatnie słowo, wyciągając
w moją stronę dłoń. Patrzę na niego spod przymrużonych oczu, przenosząc wzrok
to na jego twarz to na rękę i nie mogąc się zdecydować. Niecierpliwi się,
nachylając nade mną i odpinając pas. - Z tobą tak zawsze. - Mruczy na wysokości mojej twarzy, obrzucając
zdenerwowanym spojrzeniem, pociąga mnie za rękę, zmuszając do wstania i
zatrzaskuje drzwiczki. Spoglądam na nasze splecione palce, jak za dawnych
czasów i czuję się naprawdę dziwnie. Dziwnie z myślą, że kilkaset kilometrów
stąd jest mój mąż, a ja wcale za nim nie tęsknie i to nie z nim chciałabym
spędzić ten wieczór. Chwilę później otwieram okno na oścież, w czasie gdy
Matthew wylewa wodę wraz ze spalonym makaronem do zlewu. - Wygląda na to, że
dzisiaj ci nie zaproponuję wymyślnej kolacji. - Wzrusza ramionami, a ja
zakrywam usta, żeby się nie roześmiać na widok jego zbolałej miny. - Czy ty się
śmiejesz? Ty się śmiejesz! Śmiejesz się ze mnie! - Krzyżuje ręce na piersi,
udając obrażonego, ale po chwili jego lewy kącik ust wędruje do góry.
- Herbata wystarczy. -
Tym razem to ja wzruszam ramionami. I robi mi herbatę. Dokładnie taką, jak
lubię. Najzwyklejszą czarną herbatę, z jedną łyżeczką cukru i miodu. Wodzę
wzrokiem dookoła siebie, podziwiając minimalistycznie urządzone, ale bardzo
przytulne pomieszczenia. Moją uwagę na dłużej zatrzymuje ramka. I nie mogę się
powstrzymać, żeby wejść do jego sypialni, w czasie gdy Matthew zalewa swoją
herbatę. Biorę ją do ręki i palcem
ściągam kurz z szybki, ktora chroni dwoje roześmianych ludzi. Odkładam ją
szybko na swoje miejsce, biorę głęboki oddech i wracam do kuchni. Udając, że
zostawiam przeszłość za sobą.
__________
Wiecie, że nic więcej nie mam już w zapasie? Będzie tragedia!
To ona ma męża? O_O nie ładnie tak Matt na kolezanke burczec jak akurat ciebie poprosiła o uratowanie tyłka. Świetny szablon *_*
OdpowiedzUsuńDzięki, miło że ktoś to docenił, bo umęczyłam się z nim okrutnie ;___;
UsuńDoceniam podwójnie bo sama nie umiem tego typu rzeczy ;)
UsuńOna ma męża? No to tym mnie zaszokowałaś. Na prawdę się tego nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńŚliczny szablon ;)
Jakiego kurwa męża.?!
OdpowiedzUsuńNo co? !
nie spodziewałam się. :p
a ten zamiast cieszyć się, że ją uratował to burczy cham ;D
czekam na więcej :*
dobrze, że przeczytałam to wcześniej i nie jestem taka zaskoczona jak inni, że ona ma menża! :D
OdpowiedzUsuńGłupku, jak nic nie masz, to wyczarujesz, bo jak nie, to rozleję na ciebie pięć litrów piwa na Octoberze, a takie marnotrawstwa chyba nie chcesz, luv, głupia ja
no i cudne tło. Takie no, kwiatkowe, o!
UsuńMąż? Jaki znowu mąż?
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do zachwytóe nad szablonem choć za P. Andersonem się nie ślinię:)
mmm super ;d OD TYLE POWIEM :D
OdpowiedzUsuńOjj, Koleżanko, cofam wszystko co wczoraj napisałam! Nie możemy czekać aż to do nas przyjdzie, bo ja (nie wiem jak Ty) raczej do dnia sądu ostatecznego żyć nie będę, a jednak chciałabym się dowiedzieć co z nimi będzie dalej. I hej, to oni razem tam byli w tej ramce, nie? W każdym razie pisz. Ja jestem w trakcie procesu nawenowywania się, może coś z tego wyjdzie - polecam! I to tyle, bo na więcej mnie nie stać.
OdpowiedzUsuńCałuski!
PS: A ja z góry założyłam, że ten Igor to jej mąż, taki ze mnie jasnowidz!
Taki podobny do mnie, Sus.
UsuńGio, śliczny ten szablon!
Ojej, mąż? Trochę szok nie ukrywam. Ale przeszłość z Mattem, ah, musiała być ciekawa.
OdpowiedzUsuńCzyli ona ma męża? Niech szybko bierze rozwód i będzie z Mattem :D
OdpowiedzUsuńNadrobiłam! Cholerka, nie wierzę, że wcześniej tego nie przeczytałam. Mam wrażenie, że to opowiadanie jest zupełnie inne od wszystkich Twoich, innym językiem napisane, czy coś. W każdym razie, bardzo mi się podoba. Matt mi się podoba, jej próby zostawienia za sobą przeszłości mi się podobają. I ciągle zadaję sobie pytanie, skoro on jest w pewnym stopniu jej przeszłością, to jak ona właściwie chciałaby zapomnieć? To niemożliwe i - szczerze mówiąc - wcale jej tego nie życzę, bo ja bym takiego Matta prawdopodobnie przyjęła z otwartymi ramionami. No dobra, może najpierw bym się troszkę z nim podroczyła, ale koniec końców, poddałabym się.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość. Bardzo, bardzo, bardzo czekam.
To mój pierwszy komentarz u Ciebie. Dopiero niedawno trafiłam na Twoje opowiadanie. Szukałam czegoś z Matthew i znalazłam wiele opowiadań ale Twoje przypadło mi najbardziej do gustu. Podoba mi się ta niegrzecznosc w wykonaniu Matta . Jest arogancki i niezbyt miły ,ale zawsze jest skory do pomocy. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Gdyby nie stanowiło to dla Ciebie problemu mogłabyś informować mnie na moim blogu? Przy okazji zapraszam Cię na opowiadanie o Andrzeju Wronie . Oto adres jestes-wszystkim-czego-potrzebuje.blogspot.com . Buziaki . Meredith
OdpowiedzUsuńFajny ten Matthew tutaj. To była ich ramka? W sensie zdjęcie? Ciekawa jestem co dalej. Czekam na nowość i ściskam z przeproszeniami, że tak dawno mnie tu nie było i nie komentowałam.
OdpowiedzUsuńuwielbiam!! ale, że mąż gdzies tam daleko czeka? dziwnie się zrobiło, no ale kto przy zdrowych zmysłach stojąc przy Matthew pamiętałby o mężu? i wydaje mi się, że on pod tą całą maską obojętności, wciąż za nią tęskni, o czym świadczyłoby zdjęcie w sypialni!
OdpowiedzUsuńczy mnie pamięć nie myli, czy ja Ciebie kojarzę z "brzmienia ciszy"?
pozdrawiam.
[why-do-you-build-me-up.blogspot.com]
łe, co, jaki mąż? Ja chcę tylko Matta *___*
OdpowiedzUsuńI piękny szablon, taki szaro-kwiecisty :)