To chyba najdłuższy rozdział dotychczas. Dajcie znać, czy wolicie takie, czy krótsze. Napiszcie też, czy słuchacie muzyki, którą dodaję, czy jest ona kompletnie zbędna. W dzisiejszej piosence jestem zakochana. I do następnego!
♥
Tydzień
siedzenia w jednym pokoju. Tydzień telefonowania i rozsyłania CV, bo praca w
korporacji to jednak nie to. Tydzień nieustannej muzyki, nawet w nocy, byle
tylko się nie zastanawiać, nie myśleć. Tak bardzo pragnęła chociaż na chwilę
się oderwać od rzeczywistości, że momentami odpływała gdzieś daleko, nie mając
pojęcia ile czasu tak spędza, wpatrzona w miarowo tykający czarny zegar.
-
Przecież widziałem, jak na ciebie patrzy. - Adam zaśmiał się, bawiąc się
długopisem, który zręcznie wędrował między palcami. Ale jego spojrzenie nie
było dla niej wszystkim. Właściwie to mieszał jej w głowie dwa razy bardziej
niż słowa. Już sama nie wiedziała, czy Matthew
cokolwiek zrozumiał, czy nadal ją chciał. Czy chciał się nią chwilę pobawić,
czerpiąc przy tym nadludzką satysfakcję. Czy chciał jej pokazać, że to on jest
górą. Że to on zawsze był górą.
-
Wtedy też tak patrzył. I naprawdę wierzyłam, że mnie kocha. - Wymruczała,
zagryzając wargę i opierając nogi o ścianę, odchyliła się na bujanym fotelu
najdalej jak mogła. Jej włosy swobodnie falowały, gdy powoli się bujała. Do
przodu i do tyłu. Do tyłu. Do tyłu. Zawsze do tyłu. Jak z krokami. Odkąd tu
przyjechała, miała wrażenie, że ciągle się cofa. Że znajduje się w jakiejś
pieprzonej machinie czasu, zagięciu czasoprzestrzennym.
-
Żałujesz? - Zapytał, na chwilę wstrzymując powietrze. Tego był najbardziej
ciekawy. Nigdy mu nie powiedziała, co tak naprawdę się stało. Dlaczego pewnego
dnia pojawiła się u boku Igora w drzwiach ich domu. Dlaczego uśmiechała się do
wszystkich. Uśmiechała się na pozór, bo wyraz jej oczu był niezmieniony.
Żadnych uroczych zmarszczek w kącikach.
Odwróciła
twarz w jego stronę, przez chwilę ważąc słowa.
-
Nie. - Starała się zabrzmieć swobodnie, ale jej głos znacząco zadrżał, a przez
twarz przeszedł cień niepewności. Za dużo się wtedy wydarzyło. Za dużo w zbyt
nieodpowiednim czasie. Kiedy oni potrzebowali siebie i nie potrafili się sobie
wzajemnie oddać. - On był wtedy strasznie zaborczy, zresztą ciągle taki jest.
Wtedy chciałam, żeby się zmienił.
-
Zmienił się? - Pokręciła przecząco głową, ironicznie się uśmiechając. Już
pierwszego dnia, gdy pojawił się w drzwiach jej mieszkania, to zrozumiała.
Zobaczyła tą samą osobą, co kilka lat temu. - Chciałabyś, żeby się zmienił?
Westchnęła.
-
Tak.
-
Ale jednak nie wyjechałaś. Dlaczego? - Ostatni raz się odepchnęła, po czym jej
stopy ponownie spoczęły na podłodze. Myśli, które teraz się kotłowały,
nachodząc jedna na drugą, więzły gdzieś w gardle, nie chcąc byś wypowiedziane
na głos. Spojrzała na Adama, który nie ruszył się ani o milimetr, jakby
czekając z niecierpliwością na każdą kolejną odpowiedź. Ale tym razem, w
odpowiedzi uśmiechnęła się jedynie znacząco, zostawiając ten niedopowiedziany
fragment tylko dla siebie. Fragment o obecności, poczuciu bezpieczeństwa.
Skrzywiła
się, przepychając między dziewczynami, które twarze miały wymalowane w barwach
Zenitu Kazań. Gdzieś z końca boiska Maxim Mikhailov puścił do niej oczko, a ona
uśmiechnęła się nieznacznie, gdy dziewczyna przed nią złapała za przedramię
swoją koleżankę, z podnieceniem szepcząc, że właśnie Mikhailov zwrócił na nią
uwagę. Zerknęła przez ramię, czy Adam nadal za nią idzie, ale jedyne na co
napotkał jej wzrok, to wielki billboard z uśmiechniętymi zawodnikami klubu.
Odwróciła się gwałtownie, trochę zdezorientowana, a trochę wystraszona, pośród
tłumu obcych ludzi.
Spojrzała
nerwowo na dwa bilety, które wymięła, kurczowo ściskając w dłoni, po czym
ponownie się rozejrzała. Wyglądał idiotycznie, uśmiechając się do wszystkich po
drodze i górując nad nimi co najmniej o głowę, jakby był jednym z zawodników,
tylko na urlopie.
-
Wystraszyłeś mnie. - Parsknęła, składając ramiona na piersi i mrużąc oczy. W
odpowiedzi Adam potrząsnął jej przed twarzą dwiema butelkami wody mineralnej i
ze śmiechem pociągnął za ramię w stronę ich miejsc.
Przez
cały mecz chyba tylko ona namolnie wpatrywała się w reflektory, konsekwentnie
omijając wzrokiem boisko, bo gdy tylko odważyła się na nie zerknąć, jej wzrok wędrował
wyłącznie w kierunku jednego punktu, podążając za nim krok w krok. Gdy w końcu
sędzia zagwizdał przerwę, zerwała się miejsca, przepychając w stronę wyjścia,
zanim siatkarze zdążyli zejść z boiska.
Kompletnie
nie miała pojęcia, jak dostała się do toalety. Jedyne co pamiętała, to jak
odbijała się od ściany do ściany, w końcu wpadając do chłodniejszego
pomieszczenia. Zamknęła się w jednej z kabin, opuszczając deskę i siadając na
niej. Zgięła się w pół, opierając czoło o kolana i wplatając palce między
włosy. Kafelki podłogi falowały jak wzburzone morze. Czuła się, jakby miała
chorobę morską, walcząc z mdłościami. Chwilę później opierała się o umywalkę,
patrząc na białą jak porcelana twarz. Zwilżyła dłonie zimną wodą, przykładając
do policzków.
Nieznacznie
otrzeźwiała. Wyszła z toalety, kierując się w stronę wyjścia z budynku.
Potrzebowała pooddychać świeżym powietrzem i poczuć wiatr, który rozwieje na
chwilę jej włosy, chłodząc. Nie martwiła się tym, że na dworze jest chłodno, a
ona zostawiła swoją kurtkę na sali. Czuła, jakby miała nogi z waty, a każdy
kolejny krok sprawiał jej coraz większą trudność. Jedyne, czego w tej chwili
potrzebowała, to podmuch wiatru. Potrzebowała tego cholernego wiatru.
-
Myślałem, że cię nie złapię, tak szybo wyszłaś z sali. Wszystko gra? - Maxim
zbliżał się do niej znacznie szybciej niż zazwyczaj. A może jej się tylko
wydawało? Wydawało tak samo jak to, że lampy dają znacznie mocniejsze światło
niż zwykle, zmuszając do mrużenia oczu. A może nawet jej się wydawało, że stoi
przed nią Maxim. A przecież on nie mógł tam być, siatkarze mieli swoją strefę.
Nie mógł.
Poczuła
powiew na swojej twarzy i gwałtownie otworzyła oczy, natychmiastowo je mrużąc,
od światła. Na przeciwko niej kucały dwie dziewczyny, wachlując twarz zeszytami.
Wokół zebrała się już kilkoro ludzi, a kolejnych kilku wyszło z sali,
zaalarmowanych tworzącym się zbiorowiskiem.
-
Chyba mamy kłopot, dziewczyno. - Alicja burknęła coś niezrozumiale, próbując
wstać. - Poczekaj, lepiej zaniosę cię do naszego lekarza.
-
Nie trzeba. Już mi lepiej. - Sapnęła, odpychając dłonie Maxima, który próbował
wziąć ją na ręce. Rozglądnęła się dookoła, a na policzki wpłynął czerwony
rumieniec zażenowana w obliczu tych wszystkich par oczu, skierowanych właśnie
na nich. Uśmiechnęła się skrępowana,
łapiąc za umięśnione ramię Maxima i pozwalając mu odprowadzić się do lekarza. -
Tylko nic nikomu nie mów, proszę. - Mikhailov spojrzał na nią sceptycznie, ale
posłusznie pokiwał głową.
~*~
Podciągnął
kolano do klatki piersiowej i rzucił pytające pytanie Maximowi, który z kwaśną
miną zaczął rozgrzewać kolana obok niego. Atakujący wzruszył jedynie ramionami,
rozglądając się po sali. Matthew powiódł wzrokiem w tym samym kierunku. Jej
miejsce było puste i sam Adam wiercił się niespokojnie na swoim, rozglądając
dookoła siebie. Jego wzrok ponownie spotkał się z Maxima, który przejechał
palcami po ustach i je nieznacznie obrócił, jakby zamykał kłódkę. I właśnie ten
znak powiedział mu wszystko, a nawet jeszcze więcej. Do końca przerwy zostało
jeszcze siedem minut. Siedem długich, wystarczających minut. Wstał gwałtownie i
ruszył ku wyjściu.
W
momencie, gdy z rozmachem otworzył drzwi, lekarz świecił jej po oczach. W
pomieszczeniu zapadła znacząca cisza i dopiero po dłuższej chwili lekarz cicho
odchrząknął, odchodząc do biurka i grzebiąc w wysokiej stercie papierów,
chociaż to było bardziej niż widoczne, że niczego nie szuka. A Alicja poczuła
się jak jedyna osoba na polu bitwy.
Nie
odezwał się ani słowem, czekając na wyjaśnienia. Czekając, chociaż był
przekonany, że ona nic mu nie powie. Była nieustępliwa, wyprowadzając go z
równowagi. Broniła się przed jego pytaniami na wszelkie możliwe sposoby,
zmieniała temat, jakby to była jej ostatnia deska ratunku. Uparta jak zawsze,
patrzyła się prosto w jego oczy. Trochę wyzywająco, a trochę ze strachem.
Uśmiechnął się ironicznie, opuszczając pokój i kierując się w stronę sali. Jej
kroki, tuż za nim, rozbrzmiały chwilę później.
-
Nie mów mu. - Ruszyła za nim. Nawet nie drgnął, nieustępliwe stawiając kolejne
długie kroki. Podbiegła i złapała go za nadgarstek, zagradzając drogę. Jej
dłoń, zaciśnięta w pięść, oparła się gdzieś w okolicy jego brzucha, który
natychmiastowo spiął, bezwiednie. Reagował na każdy jej najmniejszy dotyk,
chociaż tak bardzo nie chciał dać tego po sobie poznać. Kącik jego ust,
układających się w cienką linię, delikatnie zadrgał. - Proszę. - Dodała.
Złapał
jej nadgarstek, mocno oplatając go swoimi długimi palcami.
-
Co ty robisz, co? - Wycedził. Jego knykcie nieznacznie pobielały. Syknęła z
bólu, a on natychmiast rozluźnił uścisk. - Dowiem się. Wszystkiego.
Jego
słowa zabrzmiały trochę jak obietnica, a trochę jak ostrzeżenie.
-
Dlaczego ciągle to robisz, co? - Była święcie przekonana, że nie odpowie jej na
to pytanie. Jego wzrok, omiatający jej osobę, sprawiał że czuła się nieswojo.
Nie mogła powiedzieć, że jej to przeszkadzało. Dawno nie czuła się w ten sposób
pod wpływem jedynie czyjegoś wzroku, a on potrafił sprawić, że w jednej
sekundzie jej policzki się zaróżowiały, a chwilę później bladły, przyjmując
barwę niemal porcelanowej bieli.
Wstrzymała
oddech, a po jej ciele przeszedł przyjemny prąd, gdy Matthew zbliżył swoją
twarz do jej, i omiótł oddechem jej policzek.
-
Nie bądź naiwna. - Szepnął. Jej rozszerzone źrenice nieruchomo utkwione były w
jego, jakby na coś czekając, na kolejny ruch. Który sprawiłby, że czas się na
chwilę zatrzyma. Pozwoli delektować tą chwilą. Jednak nic takiego nie
następowało. Stali w połowie korytarza, wpatrując się w siebie. I tylko oni
byli świadomi tego, co działo się w środku i że to dobiega końca.
Gwizdek
sędziego brutalnie wdarł się między nich.
Puścił
jej nadgarstek, zostawiając pośród wszystkich niewypowiedzianych pytań. I
pragnień, które nie mogły ujrzeć światła dziennego.
Słucham. Sprawiasz że znajduję kompletnie nieznaną i bardzo podobającą się mi część świata muzycznego. Otworzyłam się na nowe i dzięki za to bo mi się to bardzo podoba :)
OdpowiedzUsuńCo jest nie okej ze zdrowiem Alice?
Lubie takie rozdziały, naprawdę. I nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo mocno byłabym w stanie polubić dłuższe, serio. Nie wiem czy jestem głupia albo nierozumna, albo nie wiem jeszcze jaka, ale mam przed sobą już 10(!) rozdział, a ja dalej nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Powoli staram się wszystko sobie uporządkować i dlatego dziękuje, że wiem już co łączyło ich w przeszłości. I chcę żeby to było między nimi nadal.
OdpowiedzUsuńHalo, melduję się. Jestem tu i zamierzam jebnąć najdłuższy komentarz jaki kiedykolwiek napisałam na jakimkolwiek twoim blogu. Zamierzam skomentować akapit po akapicie, także bój się, dziwko, za to, że tak mnie dręczyłaś gdy ja siedziałam na chirurgii i w cholerę chciałam się wyluzować. Na samym początku chcę zaznaczyć, że wiesz, ty to totalnie zawsze musisz w te swoje literki wcisnąć mnie. I nie wiem czy się śmiać, czy płakać. Ale muzyka, muzyka wieczorami, muzyka na dobry dzień, muzyka na zły dzień, muzyka gdy golę nogi i muzyka gdy czytam. Zawsze. I ona też wie, że musi być. Absolutnie. Uwielbiam Adama. Sama wiesz, ADAM, pamiętam jak zaczęłaś go tu wplątywać, jak rozmawiałyśmy o Na dobre i że, no Awww. I w ogóle to jestem dziwna. Zdecydowanie bardziej podoba mi się wątek Adama i Jej, niż Jej i Mateuszka. No, ale mnie nie słuchaj, ja jestem ta głupia. Ona nie wie. Ona cholernie nie wie co się dzieje. Też tak często mam. Nie wiem co się dzieje, a jak już się dowiem, to zdecydowanie za późno jest na działanie. Beznadziejnie. I sa na meczu. I wiem, że się o to pytałam, ale nadal nie potrafię jej zrozumieć. Jestem zła, bo chociaż już wiem, to nadal sądzę, że tak naprawdę nie wiem. Ciągle jestem gdzieś w głębokiej szarej dupie, bo albo jestem ślepa, bo przeoczyłam fragment który tłumaczył co było między nimi ( Tak jak fakt istnienia Igora) albo jestem złą psiapsiułą i nie zwracam uwagi na to, co wypisujesz do mnie na fejsie, ale ja absolutnie nei mam pojęcia co do cholery było między nią a nim. Bo było. Tylko, że ja potrzebuję definicji. I Uważam, że to powinno się skończyć tak, jak ci napisałam. Bo chcę płakać, chcę rozmazać kredkę do oczu i stracić kilka chusteczek higienicznych i po prostu chcę. Tego wszystko, chociaż czasem niezbyt rozumiem o co tak naprawdę chodzi. Te słowa, twoje słowa i tak do mnie trafiają. Cholerne emocje.
OdpowiedzUsuńDobra, dziwko, jebnę definicję w jednym z rozdziałów.
UsuńTeż kocham.
Pe eS Ogarnij!
Daj mi osobną opowieść o Adamie. Robię Adama swojego, ale chcę też twojego.
Usuń:)) gratuluje tyle powiem
OdpowiedzUsuńo boże.
OdpowiedzUsuńbrak mi słów, żeby opisać genialność tego opowiadania.
kocham Twoje opowiadanie. jest genialne, niepowtarzalne,wyjątkowe. brakuje mi słów <3
OdpowiedzUsuńlukrecja.
Gubię się. I nie wiem, czy oni też są w tym wszystkim tak bardzo pogubieni, czy tylko ja mam problem z kojarzeniem faktów.
OdpowiedzUsuńNie jestem jedyna, która ma problem z kojarzeniem, ale na pewno nie jestem też jedna, która to kocha. Bo kocham to opowiadanie całym sercem, choć tak naprawdę Matthew przez dłuższy czas mnie od siebie odrzucał, a tobie udało się to zmienić.
OdpowiedzUsuńNance, której dalej nie chce się logować, ale dalej tutaj jest.
PS Każdy rozdział, który będziesz chciała sprzedać, ja kupię, ale za dłuższe daję podwójną wartość.
PS 2 Ja słucham, słucham, słucham.
Wiesz, ja myślę, że wszystkie czytelniczki byłyby zachwycone, gdybyś pisała dłuższe rozdziały =)
OdpowiedzUsuńChoć w tym wszystkim się już gubię, to chyba coś powoli, bardzo powoli zaczyna się wyjaśniać. Najprawdopodobniej rozstali się przez Matta, bo był zbyt zaborczy i zazdrosny? Może już w następnym coś więcej się wyjaśni?
Co się dzieje z Alicją? Ona wie i chyba nie bardzo się tym przejmuje. Oby rzeczywiście nie było to nic poważnego...
Czekam na następny rozdział ;*
<3
OdpowiedzUsuńKiedy nowość? Czekamy z niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuń