Wiem, że macie problem z łączeniem
pewnych rzeczy, niektórych nie rozumiecie. Ale ja tak piszę, staram się Wam
kreować ich świat, który będziecie mogły interpretować na swój sposób. Nie
lubię pisać tak, że od razu wszystko wiadomo. To było by zbyt przewidywalne i
pewnie trochę nudne, nie sądzicie?
- Świetnie. - Burknęła, gdy jej
łokieć zsunął się z blatu, a nadgarstkiem przewróciła wysoką szklankę, obijając
jej brzeg. Reszta czerwonego Cosmopolitana rozlała się po blacie. Kelner
spojrzał na nią trochę pobłażliwie, a trochę współczująco. - Zapłacę za to. -
Chłopak pokręcił przecząco głową, twierdząc że mają margines strat i jakoś to
przepchnie. Alicja uśmiechnęła się wdzięcznie, opierając brodę na wewnętrznej
stronie dłoni i rozglądając się dookoła. Na podłużnych kanapach Mikhailov leżał
z głową odchyloną do tyłu i rozchełstaną koszulą, a kilka jego kolegów
nachylało się nad nim i wyciągając kciuki mocno do góry, strzelali serię zdjęć
z coraz głupszymi minami.
Odwróciła się w drugą stronę, gdy
poczuła mocne klepnięcie na ramieniu. Mężczyzna, z lekko zamroczonymi oczami,
siadł z impetem na krześle barowym obok niej, nie spuszczając nawet na moment
swojego wzroku. Wpatrywał się tak w nią przez dłuższą chwilę, co jakiś czas
nieznacznie przysuwając.
- Robi mi się dobrze, na twój widok,
skarbie. - Chrząknął, nachylając się w jej stronę. Alicja zmarszczyła nos,
odchylając się nieznacznie do tyłu. Swąd alkoholu, który bił od tego człowieka,
mógłby powalić nawet ją na kolana. Kelner odszedł kilka kroków dalej, żeby
obsłużyć klientów i poczuła się osamotniona i bezradna, w obliczu tego
mężczyzny. Przysunął się do niej jeszcze odrobinę, ale wyciągnęła przed siebie
rękę, nie pozwalając na dalszy ruch.
-
Ona żartuje. Nie miałaby tyle siły. - Jego śmiech przyprawił ją o gęsią skórkę.
Nie wiedziała, czy mówi poważnie, czy tylko żartuje. Twarz Matta z rozbawionej
w jednej sekundzie stężała. Objął mężczyznę ramieniem, a jego uścisk z każdą
sekundą się zacieśniał. - Co nie znaczy, że ja bym nie mógł. A tak się składa,
że jestem w wątpliwie dobrym humorze.
-
No co ty, koleś, ja tylko żartowałem tak. - Próbował się wykręcić z jego uścisku, na co
nie miał najmniejszych szans. Przez chwilę miała wrażenie, że zaraz usłyszy
dźwięk pękających żeber, ale Matthew odepchnął go.
-
Wynoś się stąd i nigdy więcej nie pokazuj. Bo zrobi się nieprzyjemnie.
-
Dobra, dobra! - Przerażony głos mężczyzny rozbił się gdzieś po ścianach umysłu
Alicji. Uniósł ręce do góry, powoli wycofując się ku wyjściu, a ostatecznie
odwrócił się gwałtownie i chwiejnym krokiem niemal wybiegł z klubu. Powiodła za
nim szklanymi oczami, zatrzymując je na drzwiach wyjściowych. Objęła się
ramionami, twardo nie pozwalając sobie spojrzeć na niego. Czuła się jak w
jakimś kompletnie niezrozumiałym filmie. Z szybką i pokręconą fabułą, która
wprawia widza w konfuzję, a kiedy już mu się wydaje, że cokolwiek rozumie,
nagle wszystko obraca się o sto osiemdziesiąt stopni, wprowadzając całkowitą
dezorientację.
Witam we wnętrzu mojego umysłu.
Tak tu ciemno i nieuczciwie, a ja nie mogę tego ukryć.
Tak tu ciemno i nieuczciwie, a ja nie mogę tego ukryć.
Prawie
do krwi zagryzła wargę, walcząc z irracjonalną chęcią spoliczkowania go i
szczelnego objęcia ramionami, żeby chociaż przez chwilę poczuć bezpieczne
ciepło. Zawsze pojawiał się znikąd, gdy coś szło całkowicie poza jej kontrolą.
Wzdrygnęła się, gdy poczuła jego
ciepłą dłoń na swoim ramieniu.
-
Spójrz na mnie. - Pokręciła przecząco głową, odpychając jego rękę. Złapała za
kurtkę i ruszyła w stronę wyjścia. Musiała jak najszybciej opuścić to miejsce.
Westchnęła
z ulgą, gdy chłodne powietrze owiało jej rozgrzane do czerwoności policzki.
Poczuła wilgoć na opuszkach palców, gdy musnęła nimi policzki. Płakała, chociaż
z całych sił starała się powstrzymać, pokazać samej sobie, że daje radę, że
jest mądrzejsza i doroślejsza o te kilkanaście miesięcy, a tymczasem wszystko
wokół pokazywało jej, że jest całkiem inaczej. Że wszystko jest takie samo, ona
jest tą samą Alicją, która próbuje walczyć sama ze sobą, zamiast pozwolić
sprawom po prostu się dziać.
Nałożyła na ramiona kurtkę, którą z całej siły
ściskała w dłoni, i ruszając z miejsca, zaczęła się szarpać z zamkiem.
Niezrażona, nie odwróciła się nawet, gdy trzasnęły drzwi klubu. Przyspieszyła,
zostawiając zamek w spokoju.
Złapał
ją za ramię, ale próbowała się wyszarpnąć. Jego palce mimowolnie zacisnęły się
mocniej, sprawiając jej trochę bólu. Odwrócił ją w swoją stronę, równocześnie
popychając na ścianę i uniemożliwiając zrobienie żadnego ruchu. Złapał ją za
brodę, zmuszając żeby na niego spojrzała, chociaż starała się uciec wzrokiem w
każdą inną stronę.
ciemności w moim sercu.
Huraganu.
Milczał, zaciskając usta w coraz cieńszą linię. Sam nie wiedział co chce teraz powiedzieć. Było tego tak dużo i nic nie było odpowiednie. Nic nie chciało mu się ułożyć w logiczne zdania, pozwolić się wypowiedzieć.
-
Przestań, dobrze? Jestem po prostu skołowana. Nie mam już siły, na tą grę, na
to wszystko, rozumiesz? Po prostu nie mam na to siły! - Moc, z jaką wykrzyczała
te słowa wprawiła go w dezorientację. Z oczu popłynęły jej kolejne łzy, a duże
oczy wpatrywały się z takim rozżaleniem i wyrzutem, że żołądek zawiązał się w
ciasny supeł i coś w środku boleśnie zakuło.
Przymknął
oczy, nieznacznie się nachylając i opierając swoje czoło o jej. Czuł jej oddech
na swoich ustach i całą swoją silną wolę poświęcał na to, żeby nie zrobić tego,
na co najbardziej miał teraz ochotę.
-
Chyba jestem naiwna i chyba nic nie rozumiem. Dlatego błagam, powiedz coś, bo
dłużej tego już nie zniosę. - Szepnęła, zaciskając pięści na jego koszulce, i
delikatnie uderzając w jego klatkę piersiową, jakby zabrakło jej siły.
To jest jak garść połamanych
ramek,
ale zdjęcie wciąż pozostaje to
samo.
Jego
chłodne dłonie wkradły się pod materiał jej koszulki, leniwie wędrując wzdłuż
kręgosłupa. Przyciągnął ją do siebie, chowając w swoich ramionach i przytulając
twarz do włosów. Pachniała tak samo jak wtedy, dzień przed wyjazdem.
- Ala... - Mruknął, trącając
koniuszkiem swojego nosa jej ucho. -
Ja...
Chciała go złapać, przytrzymać na
chwilę dłużej, gdy jego palce przestały drażnić jej skórę, powodując gęsią
skórkę. Zamiast tego stała nieruchomo, nie mogąc zrobić ani kroku, nie będąc w
stanie niczego powiedzieć. Niczego, co by go zatrzymało na te pięć sekund
dłużej.
Cofnął się, nie patrząc jej w oczy.
Starł mokre ślady na jej policzku, a
potem wkładając dłonie do kieszeni zostawił ją, znikając w ciemnościach
kolejnej uliczki, oświetlonej zimną smugą lampy. Niedowierzającą, zachwianą.
Łzy na szosie
Woda w moich oczach
Ten deszcz nie zmieni nas
Więc jaki sens jest płakać
Woda w moich oczach
Ten deszcz nie zmieni nas
Więc jaki sens jest płakać
Przyłożyła dłoń do ust, jakby sama
siebie chciała powstrzymać przed jękiem, który niechybnie usłyszeliby mieszkańcy
kilku sąsiednich bloków.
Z kieszeni spodni ledwie wyciągnęła
komórkę, wystukując jedyny numer, który w tej chwili przyszedł jej na myśl.
-
Przyjedź po mnie, błagam, przyjedź. -
Zaszlochała, starając się w drżących rękach utrzymać telefon.
~*~
Trzęsła
się niczym osika, kurczowo zaciskając palce na pasie bezpieczeństwa. Droga
przed nią uciekała w zastraszającym tempie.
-
Ala, nie możemy ciągle jeździć w kółko. To ci nie pomaga. Nawet cię nie
uspokaja. - Adam zatrzymał się na poboczu, kładąc swoją dłoń na jej kolanie.
Spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem i burknęła coś niezrozumiałego pod
nosem, po czym oparła czoło o szybę, wpatrując się w czarny jak smoła las. -
Kiedy ostatnio rozmawiałaś z Igorem? Może powinnaś zadzwonić do niego, może...
-
Nie. - Warknęła zdecydowanie. - Nie kocham go, nie mogę go dłużej krzywdzić.
-
Trochę już na to za późno, nie sądzisz? - Ukryła twarz w dłoniach. -
Przepraszam, przepraszam. - Odpiął pas i przyciągnął ją do siebie, pozwalając
oprzeć czoło o ramię i doszczętnie je zmoczyć, tak, że czuł chłód bijący od jej
łez. Potem odpalił silnik i ruszył przed siebie, żeby przez kolejne godziny,
dopóty dopóki niebo się nie zaróżowiło, jeździć dookoła Kazania i pozwolić jej
zasnąć na siedzeniu obok.
kiedy wybierała ten numer, tak właśnie sobie pomyślałam: zadzwoni do tego kretyna Igora. Nie przepadam za nim, sama nie wiem czemu.
OdpowiedzUsuńMówiłam ci że Matthew jest taką piękną mieszanką emocji, ale teraz zostawiając ją samą, rozedrganą i wystraszoną, kompletnie przesadził, dureń jeden. Ja rozumiem, że się wystraszył, ale do cholery, tchórz z niego i tyle.
Sama nie wiem jak mam przekazać ci, że jesteś geniuszem, że uwielbiam ta plątaninę emocji i że niesamowicie się cieszę że jesteś
No, to ja chciałabym powiedzieć, że mam okropny tydzień. Tydzień tak beznadziejny, tak wyczerpujący, że aż pęka mi głowa od nadmiaru informacji i wszystko się w niej miesza, i gdy przychodzę ty piszesz że nowość na blogu, a ja myślę: no, tego mi trzeba było. I ja to wiesz, nie lubię pokazu męskiej siły, ale tu jest dobrze. I on jest taki nieporadny, ten cały twój Matt. No ale i tak największą radością jest dla mnie obecność Adama. Ja błagam o więcej Adama, błagam.
OdpowiedzUsuńKocham
Matthew John Okropny Tchórz Anderson. Kurcze lubię to wiesz? To dziwne kłębowisko emocji które zawsze czuję czytając rozdział i o ile poprzedni kojarzył mi się z czerwonym ten jest totalnie niebieski. Alice zostawiona taka rozedrgana. Igor kretnynem jest i był.
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać że dziękuję za soundtrack. Zawsze wstawiasz coś ciekawego i zupełnie innego od tego co słucham codziennie. To mnie inspiruje
Usuńhmm ciekawe :)) oby dalej
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńKocham ,kocham, kocham <3 Nawet nie wiesz jak bardzo czekam na kolejny rozdział. Na kolejną odsłonę Matta,bo przedstawiasz go naprawdę wyjątkowo. Nie jest tutaj kimś idealnym i chciałabym Ci za to bardzo podziękować.
OdpowiedzUsuńMój Boże, coraz bardziej nic nie rozumiem i coraz bardziej mnie w to wciągasz.
OdpowiedzUsuńNance.
kiedy cos dodasz :c
OdpowiedzUsuń