piątek, 20 czerwca 2014

12| It's breaking my heart to watch you run around




Stworzyłam nowe zakładki na górze strony. W każdej chwili możecie wrócić do muzyki z poszczególnych odcinków, do rozdziałów oraz zachęcam do zostawienia po sobie śladu w liście czytelników, żebym miała Was wszystkich w jednym miejscu :) Trochę musieliście poczekać, bo sesja, poza tym chciałam tym razem dać Wam coś dłuższego i udało się. I nawet to lubię. Nawet trochę mocno.



Tysiąc razy kusiłem los.
Tysiąc razy bawiłem się w tą grę.
Tysiąc razy, kiedy mówiłem.
Dzisiaj, dzisiaj, dzisiaj.


            Zmęczona, na chwiejących się nogach, chociaż nic nie wypiła, wdrapała się na ostatnie piętro jednego z wyższych budynków w Kazaniu. Pchnęła drzwi i postawiła pierwszy krok na dachu, pozwalając żeby słońce całkowicie ją przez moment oślepiło. 

            - Ostrożnie. - Adam złapał ją za łokieć, jakby bał się, że zaraz się rozpędzi i skoczy w przestrzeń. - To głupie. Wracajmy do domu. Jesteśmy zmęczeni...

         - Wręcz przeciwnie. Nigdy nie czułam się bardziej rozbudzona. - Mruknęła, ciągnąc go na skraj budynku. Usiadła, zwieszając bezwiednie nogi. Potrzebowała, żeby wiatr chociaż przez krótką chwilę smagał jej policzki, słońce raziło po oczach, a gęsia skórka raz po raz ukazywała się na skórze. Odgłos powoli budzącego się ze snu miasta uspokajał ją. Pozwoliła sobie na wyrzucenie jakichkolwiek wspomnień ze swojej głowy, wodząc bezmyślnie wzrokiem po czarnych punkcikach, poruszających sie pośpiesznie w różnych kierunkach. Ona nie musiała się teraz nigdzie spieszyć.

            Jej telefon raz po raz rozbrzmiewał dźwiękiem przychodzącego połączenia, aż w końcu ucichł, żeby po chwili rozdzwoniła się komórka Adama.

            - Nie odbieraj. - Stanowczo złapała za jego nadgarstek, gdy sięgnął do kieszeni spodni.

           - Powinni wiedzieć, że nic ci nie jest. - Szepnął bez przekonania, jakby bojąc się jej sprzeciwić. Na chwilę się zawahała, zagryzając wargę. Po chwili jej twarz ponownie przyjęła minę nieznoszącą sprzeciwu i energicznie pomachała głową.

          - Jestem dorosła, a wszyscy dookoła mnie zachowują się jakbym ciągle była pięcioletnią Alą i oni wiedzieli lepiej, czego mi trzeba. Jestem już tym zmęczona. Potwornie zmęczona. - Westchnęła, machając beztrosko nogami. 

            Dzisiaj wyjątkowo wątpił w dorosłość jej decyzji. W siedzenie na skraju budynku, gdy wiatr się wzmaga. W udawanie, że nic się nie zmieniło, że ciągle się trzyma i mogłaby robić teraz wszystko to, co było monotonią jej dnia. Bo nie mogła. Bo jej ramiona nadal delikatnie drżały, nie pod wpływem wiatru, który nie miał w sobie ani odrobiny chłodu. 

            Zauważył błysk w jej oczach, kiedy na niego spojrzała.

            - Wróć do niej.

         - Co? - Zaskoczony, zaczerpnął głęboki haust powietrza. Zaśmiał się nerwowo, poklepując ją jak starego, dobrego przyjaciela po ramieniu, chcąc rozładować napięcie, które znikąd zawisło między nimi w powietrzu. 

Przez ciebie chce mi się krzyczeć na całe gardło.
To boli, ale nie będę z tobą walczył.
I tak jesteś do niczego.

            Zerwała się na równe nogi, sprawiając że jego serce zatrzymało się na moment, gdy zachwiała się niebezpiecznie. Wstał równie szybko co ona, odciągając ją w stronę wyjścia. Nie chciał nic więcej mówić, ale zatrzymała się, nie pozwalając pociągnąć ani kroku dalej. Upór w jej oczach ani trochę nie zelżał.

            - Słyszysz mnie?

            - Akurat teraz chcesz o tym rozmawiać? - Warknął, siłą wpychając ją na korytarz. 

            Jego wrogi głos zdziwił ją na tyle, że więcej się nie odezwała. Pozwoliła wsadzić się do samochodu i z wzrokiem wbitym przed siebie, czekała aż dojadą pod mieszkanie Łukasza. Zaciskając co chwilę chude palce na kolanach, nie miała pojęcia co zrobić. Miała ochotę położyć swoją dłoń na jego ramieniu, ale co miałaby powiedzieć? Za co mogłaby go przepraszać? 

            Zatrzymali się pod budynkiem, ale Adam nawet nie obdarzył jej spojrzeniem. Chciała zapytać czy wejdzie, ale zrezygnowała, gdy odwrócił głowę w drugą stronę. Oparła się na chwilę o zagłówek, przymykając oczy i ignorując fakt, że on prawdopodobnie chciałby, żeby wysiadła.

            - Chciałabym... - Westchnęła, nie mogąc nic więcej powiedzieć. Pokręciła głową, jakby sama sobie zaprzeczała i szarpnęła energicznie za klamkę. Złapał ją za nadgarstek w chwili, gdy chciała się podnieść i wysiąść. Nie mógł się pozbyć swojego pełnego wyrzutów spojrzenia. 

Chciałbym, żebyś mogła być szczera.
Chciałbym, żebyś mogła być szczera ze mną, ze mną.

            - Uważaj na siebie. - Z jego ust wydostały się całkiem inne słowa, niż chciał powiedzieć. Jakby nie jego, zasłyszane gdzieś za drzwiami i powtórzone. Skinęła głową i przez chwilę miał wrażenie, że kąciki jej ust opadły jeszcze bardziej.

            Jeszcze chwile stała na pierwszym schodku prowadzącym na drugie piętro, przypatrując się jak jego samochód znika z jej pola widzenia.

~*~

            Podrapał się w czubek głowy. Obrócił kilkakrotnie smartfonem w swojej dłoni, żeby ponownie wybrać ten sam numer i wsłuchiwać się w monotonny sygnał. Domyślił się, że nie chce odebrać kilka razy temu, ale dalej uparcie próbował, nawet już nie licząc na to, że usłyszy jej zdenerwowane 'halo' , albo chociaż 'pieprz się Matthew'.

            Tej nocy nie zmrużył oka. W głowie ciągle uporczywie dudniło jej 'Przestań, dobrze? Jestem po prostu skołowana.' i niedowierzający wzrok, gdy odchodził. Czuł się jak skończony dupek. Ale oprócz poczucia winy, które sprawiało, że momentami nie mógł swobodnie oddychać, czuł też wątpliwości. Jego niezachwiana postawa została naruszona, a on nie potrafił nic z tym zrobić. Spojrzał na opuszki palców, którymi jeszcze kilka godzin temu wodził po jej ciepłej skórze pleców. Zgiął nieznacznie palce, żeby po chwili jego dłoń uformowała się w pięść, która trafiła wazon, stojący tuż obok. Biała porcelana rozkruszyła się na mnóstwo drobnych kawałków, rozsypując po podłodze. Nawet nie zawrócił sobie głowy tym, żeby posprzątać. 

            - Idiota. - Syknął, rozmasowując dłoń. Ale nie dlatego, że go bolała. Dlatego, że miał ochotę rozwalić połowę tego mieszkania.

~*~

   

            Pierwszy raz od dawna nie myślała o nim. O tym co robi, gdzie jest, o kim myśli. Siedziała na zimnych panelach, postukując o nie paznokciami jednej ręki, wpatrując się w czarny wyświetlacz swojej komórki. Kilka nieodebranych połączeń i wiadomości. Ale nie tych, na które czekała.

            Traciła cierpliwość. Każda kolejna minuta przybliżała ją do zerwania się z podłogi i wybiegnięcia z mieszkania. Może nawet wróciłaby na dach tamtego budynku, i nawet gdyby go tam nie znalazła, to krzyczałaby jego imię, dopóki by nie usłyszał. Wstała i rozglądnęła się po pokoju, nie wiedząc co zrobić. 

            Kolejna porcja ziół prowansalskich właśnie trafiła do garnka, gdy weszła do kuchni. Łukasz nawet na nią nie spojrzał, krzywiąc się, w momencie gdy gorąca łyżka oparzyła go w język.

            - Nie wiem gdzie on jest. Co mam zrobić? - Wzruszył ramionami, jakby nic go to nie interesowało. Jej ciśnienie automatycznie podskoczyło. - Łukasz! - Uderzyła z otwartej dłoni w drewniany stół, aż zapiekła ją skóra. 

        - Przecież zawsze sama wiesz lepiej, co masz robić. - Burknął, nadal z zapamiętaniem mieszkając w garnku. - Co mi do tego? - Dodał, gasząc palnik i wychodząc z kuchni.

            - O, tak, świetnie! Jak potrzebuję, to nie mogę na ciebie liczyć! - Wrzasnęła za nim, i skrzyżowała ręce. Odchyliła się do tyłu, na dwóch nóżkach krzesła i przymknęła oczy. Nie wiedziała, ile to trwało. Skupiła się na tykaniu zegara, psie szczekającym za ścianą i Łukaszu, który włączył mecz piłki nożnej. 

            To był właśnie ten moment. Moment, w którym potrzebowała, żeby ktoś jej powiedział, co ma robić. Czuła się zagubiona w miejscu, w którym się znalazła. Tworzyła dodatkowe wizje tego, co się może jej przytrafić. Kreowała nowe problemy, dołączając je do tych już istniejących i sprawiając, że wydawały się one niewyobrażalnie wielkie, nie do przejścia. 

...wysoko w niebie... poza swoim umysłem
...uchwycony w momencie emocji, którą zniszczyłem...

            Uniosła głowę, rozglądając się nieprzytomnie dookoła. Potarła odciśnięty od rękawa policzek i chwiejnie wstała. Na chwilę ją zamroczyło. Przycisnęła palce wskazujące obu dłoni do skroni, delikatnie uciskając.

            - Nie wrócę.- Gwałtownie otworzyła oczy, spoglądając w kierunku korytarza. Oblizał nerwowo usta, odważnie wbijając swoje intensywnie niebieskie tęczówki w jej postać.

          - Co? Gdzie ty byłeś? Czy ty wiesz, co ja tu przeżywałam? Mogłeś chociaż odebrać! - Nie kontrolowała potoku słów, który wypłynął z jej ust. Miała ochotę podejść i uderzyć go w twarz, chociaż to ona na to zasługiwała. Złapała obiema dłońmi za oparcie krzesła, dysząc, jakby przebiegła niewiadomo jaki dystans. W odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami, wkładając swoje dłonie do kieszeni spodni. - Masz mi coś do powiedzenia? - Wyprostowała się jak struna, powoli do niego podchodząc. Przysunęła twarz do jego twarzy, marszcząc nos, gdy dostała się do niego woń tytoniu. - Paliłeś. - Stwierdziła zdziwiona. Nie palił od kilku lat. Pamiętała, jak zawzięcie walczył o to, żeby uwolnić się od tego nałogu.

Tysiąc razy, kiedy mówiłem.
Dzisiaj, dzisiaj, dzisiaj.

            Gwałtownie nabrał powietrza i złapał ją za policzki. Jej zdziwiona mina, rozszerzone powieki i szybko różowiejące policzki rozbawiły go. Uśmiechnął się, bardziej do siebie niż do niej.

            - Co ty...? - Słowa ugrzęzły jej w gardle.

        - Chociaż na chwilę. Na ten jeden... moment. - Szepnął, muskając jej wargi swoimi. Poczuł, jak wstrzymuje powietrze. Nie odepchnęła go. Nie wiedział, czy to dlatego, że ją zaskoczył, czy dlatego, że nie chciała tego zrobić. Nie chciał wiedzieć. Podobała mu się ta nieświadomość. Możność chociaż przez chwilę niczego nie analizować i trwać tu i teraz, niczego nie psując.

Choć jestem daleko.
Wiem, że zostanę, wiem, że zostanę.
Tutaj z Tobą.
I chociaż może być za późno.
Co byś powiedziała? Co byś powiedziała?
Co byś zrobiła?

~*~

            Stanął kilka metrów od nich, niedostrzeżony, chociaż on widział ich doskonale. Jak ciągnie ją za rękę, a ona mu na to pozwala, śmiejąc się i szturchając go wolną dłonią w ramię. Nawet nie wiedząc, trafiła w jego czuły punkt. Poczuł, jakby żołądek ścisnął mu się w słupek. Mdłości. Było mu niedobrze na ten widok. Skupił się na jej podskakujących, w rytm ich kroków, ciemnych włosach. Na jej idealnym wcięciu w talii. 

 I chociaż może być za późno.
Co byś powiedziała? Co byś powiedziała?
Co byś zrobiła?

            Zatrzymała się, wiodąc wzrokiem po okolicy. Schował się za wysokim dębem z szerokim pniem. Zrobiła kilka kroków w jego kierunku, wychylając się, jakby niepewna tego co zobaczyła. Oparł się plecami o korę, odchylając głowę do tyłu i wdychając powietrze głęboko do płuc.

            Nie widział jak pokręciła głową, wmawiając sobie, że tylko jej się wydawało, chociaż tak bardzo tego nie chciała. I jej odeszła, pozwalając się prowadzić Adamowi. A nie jemu.

Zatracam się w tym
Powiedz mi czy to jest fair?

Powinienem wiedzieć gdy tylko się pojawiłaś,
że doprowadzisz mnie do płaczu
Pęka mi serce kiedy patrzę jak uciekasz.
Ponieważ wiem, że żyjesz kłamstwem,
ale w porządku, skarbie, ponieważ w końcu to zrozumiesz

10 komentarzy:

  1. Twoja mentalniesiostra Kinia :*20 czerwca 2014 19:11

    Dzień dobry, pobiegłam po słuchawki, zaraz wracam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię Breezeblocks. Lubię to, że ty lubisz coś, co ja też lubię. To zajebiście fajna opcja, gdy lubi się tak dużo razem, wiesz? Lubię też to, że widzę tu imię Adama. Dokładnie tylko trzy razy w tym poście, więc troszeczkę się na ciebie gniewam. Wciąż twierdzę, że powinnaś napisać osobną historię tylko o nim, ale wiem, że to nie o tu tu chodzi, bo to nie on jest tu tym najważniejszym. Jest Ala. I kurczę, nie ogarniam co się dzieje w tym przed ostatnim fragmencie, ale bardzo ładnie. Zdecydowanie bardzo ładnie. A na zakończenie powiem, że wszystkie Łukasze to głupi są, o.
      Love <3

      Usuń
    2. Po nocy pełnej dziwnych snów, odrzucając sesję na bok, stwierdziłam że sama sobie napiszę Adama.

      Usuń
  2. Nie nie serduszka. Rany ale rozdarcie. Okej zorientowalam sie że Hiddlestonowate teczowki tez są niebieskie i to chyba nawet bardziej niż te Matta. Tylko dlaczego tak bardzo mnie boli razem z za pięknym na ten świat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też boli, razem z za pięknym. Chyba nic więcej nie powiem.
      Nance.

      Usuń
  3. A ja dziś krótko :) brawo jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię Adama, ale on mi nie pasuje do Niej, nie nie nie. Oddaj Matta, ja chcę Matta

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy