Słowo za słowem, kartka za
kartką. Patrzyła na szybko poruszające się usta Mashy, usilnie próbując
skoncentrować się na tym, co mówi. Jej komórka uporczywie wibrowała w kieszeni,
więc w końcu odłożyła ją na szafkę. Siadła przy biurku, na przeciwko blondynki
i zaczęła wypełniać swoje pierwsze papiery.
- Jak idzie? - Łukasz wcisnął
swoją głowę pomiędzy framugę a drzwi. Jego zaciekawione oczy wodziły od Mashy
do Alicji. Co jakiś czas zaglądał na boki, upewniając się, że nikt się nie
zbliża.
- Dobrze idzie. Ty też powinieneś
iść, trener ci pokaże. - Szatynka wystawiła do niego język, jednym palcem
poprawiając okulary na nosie. Ich czarne oprawki sięgały jej prawie do połowy
policzka.
- Zrób obiad. Ty już będziesz po
robocie, jak ja będę na drugi trening zasuwać, a nie zdążę nic kupić i
ugotować. Dobrze?
- Może Adam zrobi. - Wzruszyła
ramionami, posyłając mu w powietrzu całusa. Zaśmiała się, gdy siatkarz wywrócił
młynka oczyma. Machnął ręką i zatrzasnął drzwi, gdy na korytarzu rozległy się
czyjeś kroki.
Godzina. Druga,
trzecia, czwarta. I tak dalej, aż do ósmej. Miarowe stukanie długopisu o blat
ustało. Masha wzięła ostatni łyk czarnej kawy i rozprostowała zdrętwiałe od
siedzenia ciało. Szybko się zebrały i wymieniając kilka uprzejmych zdań, razem
opuściły halę. Odetchnęła z ulgą dopiero na świeżym powietrzu, czując jak
opuszcza ją podenerwowanie. Zawiązała szalik wokół szyi i uśmiechnęła się na
widok blondyna, opierającego się o samochód, z głową odchyloną do tyłu i
zamkniętymi oczami.
- Nie śpij, bo cię okradną! -
Uśmiechnął się, nadal nie ruszając. Podbiegła do niego i opierając ręce o
klatkę piersiową wspięła na palcach, żeby złożyć na jego ustach długi
pocałunek. Dopiero wtedy zdziwiony otworzył oczy, równocześnie obejmując ją w
pasie.
- Za co to? - Mruknął, nie
pozwalając odsunąć się jej ani na krok. Potarł jej policzek kciukiem, a między
jego brwiami pojawiła się drobna zmarszczka. - Strasznie blada jesteś.
Wzruszyła nieznacznie ramionami,
wyplątując się z objęć i obiegając samochód. Wsunęła się na miejsce, zapinając
pas i poganiając Adama. Czuła fale ciepła, które buchały jej w twarz.
Niespiesznie ruszyli spod hali, kierując się w stronę najbliższego
supermarketu.
~*~
Play. Next. Next. Next. W końcu!
Uśmiechnęła się do siebie, powoli poruszając w rytm muzyki. Z kuchni dochodziły
przyjemne dźwięki czyjejś obecności, przygotowywania posiłku. Za oknem się
rozpadało, a krople deszczu tworzyły taflę wody, swobodnie spływającą po oknie.
Ekran laptopa rozświetlił się i z głośników wydobył się odgłos przychodzącego połączenia
na Skype. Zarzuciła na siebie przyduży sweter i usiadła na krześle, podwijając
jedną nogę i siadając na niej. Jedno szybkie spojrzenie pozwoliło na to, żeby
serce podeszło jej do gardła. Matt
Anderson dzwoni... Nie mogła w to uwierzyć. Nie potrafili ze sobą
porozmawiać w cztery oczy, a co dopiero w ten sposób. Przez chwilę się wahała,
ale gdy tylko Adam pojawił się w futrynie drzwi ona odrzuciła połączenie, z
hukiem zamykając laptopa.
- Gotowe głodomorze. -
Uśmiechnęła się do niego niepewnie. Nie chciała nic przed nim ukrywać, a z
drugiej strony wiedziała, jaka będzie jego reakcja. To było aż nadto przewidywalne
i przerażało ją.
Zarumieniła się na myśl tego, co
poczuła, widząc te kilka prostych słów. Korciło ją, żeby ponownie otworzyć
laptopa i... Wstrząsnęła głową, jakby
chciała pozbyć się natrętnych myśli. Wstała i pozwoliła złapać się za rękę.
Zmarszczyła nos zadowolona, gdy poczuła przyjemny zapach lasagne.
- Muszę cię częściej tak
wykorzystywać.
- Jakie wykorzystywać? - Mruknął,
podając jej sztućce. Pochylił się i szybko ją cmoknął w szyję. - Ja liczę na
coś w zamian! - Uniosła brwi do góry, ale zaśmiała się wesoło.
Przez ciebie chce
mi się krzyczeć na całe gardło.
To boli, ale nie będę z tobą walczyć.
To boli, ale nie będę z tobą walczyć.
Naczynia myła z zawziętością
godną podziwu, jakby chciała zmyć z siebie wszystkie wspomnienia ostatnich dni.
Dioda laptopa ciągle migała, przypominając jej o tym, że nie został wyłączony i
ciągle może tam zerknąć. Chciała zerknąć, w końcu była tylko człowiekiem,
czasami zbyt ciekawskim. Podświadomie zdawała sobie sprawę, że w ten sposób sama
sobie szkodzi, sama rozdrapuje stare rany, które zdążyły się odrobinę przez te
kilka lat zagoić, a teraz otwierają się na nowo, a ból temu towarzyszący
wszystko przypomina. Nie chciała się narkotyzować swoimi ranami, znaczyć
kolejnych rys w swojej głowie.
- Wiesz co? - Do kuchni wszedł
Adam, opierając się o blat tuż obok niej, tak żeby widzieć jej twarz. -
Pomyślałem sobie, że powinniśmy coś wynająć, we dwoje. - Gąbka i talerz
zastygły w jej dłoniach. Wstrząsnęło nią to potworne uczucie, którego nie
potrafiła nawet zdefiniować. Mruknęła coś niezrozumiale, uciekając wzrokiem w
inną stronę. - Chciałbym, żeby to między nami zaczęło mieć ręce i nogi.
Rozumiesz, prawda?
- Przecież ma. - Odparła w końcu,
trochę z rezygnacją. Sama w to nie wierzyła. Adam westchnął bezradnie. Wytarła
ręce w ścierkę.
Nie chcę z nikim
tańczyć
Tańczyć z nikim, tańczyć z nikim
Tańczyć z nikim, tańczyć z nikim
Ruszył za nią, gdy opuściła
kuchnię. Zatrzymał ją w połowie salonu, łapiąc za nadgarstek i zmuszając do
spojrzenia na siebie. Usta miał zaciśnięte w cienką linię. Był zawiedziony,
rozgoryczony, może trochę zły.
- Tak ma to wyglądać? Już zawsze?
Ja, ty i kilka innych osób między nami?
- Adam, proszę cię, nie zaczynaj
znowu. Przecież doskonale wiesz, jaka jest moja sytuacja. Mam męża, który w
dodatku jest twoim bratem. - Dobitnie zaakcentowała ostatnie zdanie, bezwiednie
dając mu do zrozumienia, że na nic więcej nie może liczyć. - Nie mogę ci
gwarantować nic więcej. Na razie.
Wyraz jego twarzy się nie zmienił.
Przez chwilę zobaczyła ten błysk w oku i zanim się obejrzała, została
przygwożdżona do ściany. Wpił się gwałtownie w jej usta, miażdżąc je swoimi,
ale nie zareagowała. Była bierna i poddała się jego zachciankom. Jakby chciała
się usprawiedliwić i zagłuszyć wyrzuty sumienia, które ją obwiniały o to, co
się z nim dzieje, jaką krzywdę robi mu w rzeczywistości. A przecież ona nigdy
nie chciała pogrywać z jego uczuciami.
~*~
Westchnęła cicho, spoglądając na
latarnię, rozświetlającą pobliską okolicę. Słyszała jego spokojny oddech i
czuła ramię, którym zaborczo przyciskał ją do siebie. Czuła, że się dusi. Z
minuty na minutę coraz bardziej ogarniała ją panika. Wyswobodziła się z
uścisku, prawie go budząc. Narzuciła na siebie szlafrok i na palcach wyszła do
salonu, zamykając za sobą drzwi. Z drżącymi dłońmi usiadła przy stole i zaczęła
stukać paznokciami o blat. Powiodła wzrokiem po obrazach na ścianie i
zatrzymała go na srebrnym zegarze, który swoimi czarnymi wskazówkami pokazywał
godzinę dokładnie dwunastą piętnaście.
- Ty głupia krowo. - Mruknęła do
siebie, otwierając laptopa. Przygryzła paznokcie, gdy zobaczyła zieloną kropkę
przy jego nazwisku. Odchyliła się powoli do tyłu i rozejrzała dookoła,
sprawdzając czy nikt jej nie podgląda. Poczuła się jak oszustka. Potarła ze
zmęczenia twarz. Była wyprana emocjonalnie.
Dzwoni...
Chwilę potrwało, zanim odebrał. Pochylił
się w stronę ekranu, niedowierzając w to co widzi. Przez tą sekundę mogła
czytać z jego twarzy jak z otwartej księgi. Usiadł, nie odzywając się. Ona też
nic nie powiedziała. Dokładnie tego się spodziewała. Że nie będą potrafili ze
sobą rozmawiać. A może po prostu nie wiedzieli, co mogliby sobie nawzajem
powiedzieć.
'Matthew, natychmiast wracaj do
łóżka. Nie mam zamiaru zaspać rano.' Nie rozpoznała głosu, który niewyraźnie
przebił się z głośników, pośród szumów.
'Alice...' Miał zaspany głos.
Spanikował.
'Muszę kończyć'. Odparła
zrezygnowana i nie czekając na reakcję z jego strony rozłączyła się, a zaraz po
tym wylogowała. Wyłączyła laptopa i cicho go zamknęła. Jeszcze dobre dziesięć
minut siedziała w ciemnościach, zanim wstała i wślizgnęła się na miejsce obok
niego. Naciągnęła kołdrę po samą szyję i przycisnęła twarz do boku Adama,
rękoma obejmując w pasie. Ty hipokrytko.
Nie chcę z nikim
tańczyć
Tańczyć z nikim, tańczyć z nikim poza Tobą
Tańczyć z nikim, tańczyć z nikim poza Tobą
No i co ta Alicja robi? Nienormalna jakaś. A niech ją piorun strzeli, może się opamięta
OdpowiedzUsuńJesli by przełożyć ten rozdział na jakis obraz widzialabym białe poszarpane strzepy materialu
OdpowiedzUsuńMożna to i tak ująć, coś w tym jest.
UsuńNie wiem co te opowiadanie ze mną robi, chce mi się płakać :<
OdpowiedzUsuńNie moge uwierzyć, że Alicja tak postępuję nie kocha Adama, nie kocha męża a Andersona, ale w wyniku przeszłości boi się do tego przyznać !
Jak zalogowałam się na bloggera i zobaczyłam, że dodałaś rozdział złapałam niesamowity zaciesz :) Co Twoje opowiadanie ze mną robi?
Pozdrawiam J.
Jeszcze nie czas na płacz!
UsuńI cieszę się, co to opowiadanie z Tobą robi! Bo to znaczy, że nie są to tylko puste słowa.
Matko, Gio, co to za tragedia się tu dzieje! Ona jest tak bardzo zagubiona, że ja nie podejrzewałam, że to jest w ogóle możliwe. I ja w sumie lubiłabym to jej zagubienie, ale ona tym zagubieniem robi Adamowi taką wielką krzywdę! Nie rób krzywdy Adamowi, Gio, on się stara za nich oboje, a ja go lubię.
OdpowiedzUsuń(Chociaż wiem, i tak nic z tego nie będzie, bo ona głupia ma w głowie tylko Matta bla bla bla. Ale warto mieć nadzieję, prawda?)
Mam nadzieję, że wen nie będzie zbytnio kaprysił! <3
Su
wreszciewreszciewreszcie! jeden z najlepszych blogów jakie czytałam <3 czekam tylko teraz na to aż Alicja rzuci Adama i wreszcie uda jej się z Mattem ^^ chce więcej scen z nimi razem, bo one są najlepsze <3
OdpowiedzUsuńStaram się, ale oni mi się jakoś tak w dwie różne strony rozjeżdżają :(
UsuńAh oj jej czemu ona dalej brnie w cos co ie am sensu .. nie kocha ani jednego ani drugiego .. może pora na rozwód i odpocząć ??
OdpowiedzUsuń