▲koniecznie, tworzy atmosferę!
Primo, to wielkie podziękowania i pokłony dla Su, która wspierała mnie przy pisaniu tego odcinka. Su, Tobie to dedykuję, za nieocenioną pomoc w pisaniu. Secundo, to mam nadzieję, że Wam się spodoba. Tertio, naprawdę miło by mi było, gdybyście zostawili opinię. Tyle ode mnie.
Obudziła się z pulsującym bólem w
głowie. Czuła na policzku, którym przytulała się do klatki piersiowej Adama,
przyjemne ciepło. Mimo wszystko nie chciała wstawać. Jeszcze na chwilę zakryła
się po same uszy, ale dźwięk budziku, namolnie wwiercający się w jej umysł,
zmusił ją do wstania. Gdy wydostała się delikatnie z jego uścisku, ten jedynie
mruknął coś niewyraźnie i obrócił się na bok. Przechodząc obok lustra zatrzymała
się na chwilę. Spojrzała na swoje ręce, w okolicach łokci. Z obu stron
znajdowały się takiej samej wielkości siniaki. Wielkości palców, które wczoraj
Adam zacisnął w tym miejscu. Ale jego uścisk nie był na tyle mocny, żeby mogły
postać od tego takie ślady. Wyglądała jak ofiara przemocy domowej. Potarła
szybko to miejsce, marszcząc brwi. Założyła na siebie bluzkę z długimi rękawami
i narzuciła dodatkowo sweter z luźnym ściegiem. Łyknęła zimnej kawy i zanim
którykolwiek z domowników się obudził, ona zdążyła już cicho zamknąć za sobą
drzwi do mieszkania.
Pod halę dotarła w miarę szybko,
od razu ruszając w stronę biura. Rzuciła torbę na krzesło i odsłoniła rolety.
Wyjrzała na sekundę przez okno, obserwując zajeżdżającego na parking Apalikova.
Nie ruszyła się z miejsca, gdy skrzypnęły drzwi do jej pokoju.
- Wszystkie dokumenty są na twoim
biurku. Te z zeszłego roku będziemy musiały jeszcze przejrzeć. - Gdy usłyszała
szczęknięcie zamka, odwróciła się gwałtownie. Jej mina od razu zrzedła. - Co ty
robisz?
- Chcę porozmawiać, a jeśli
chodzi o to... - Matthew uniósł w górę klucz, obracając nim na strony, po czym
schował go do tylniej kieszeni swoich spodni.- ... to nie chcę, żebyś mi
uciekła. Znowu. - Dodał. Zamilkł na chwilę, jakby ważąc słowa i zastanawiając
się, jak odpowiednio ubrać w nie swoje myśli. Nie spuszczał z niej wzroku, licząc
na jakąkolwiek reakcję. - Chciałbym, żebyś wiedziała, że to co wczoraj
usłyszałaś, to kompletnie nie jest tak, jak zapewne sobie pomyślałaś.
- Mam rozumieć, że nie było
wczoraj u ciebie żadnej kobiety? Nikogo w twoim łóżku, zgadza się? - Sarknęła,
uśmiechając się, ale bez krzty kpiny czy pretensji w głosie, całkiem szczerze,
co nawet ją zaskoczyło.
- To nie całkiem tak...
- Hej. - Przerwała mu gwałtownie,
nie pozwalając powiedzieć nic więcej. - Przecież nie musisz mi się z niczego
tłumaczyć. Nie mam prawa mieć o to pretensji. Ty po prostu żyjesz swoim życiem,
a ja swoim, prawda? - Zamknął delikatnie rozchylone usta, które układały się
jeszcze z poprzedniej odpowiedzi. Włożył dłonie do kieszeni i nieznacznie
przekrzywił głowę w bok. - Ale myślę, że moglibyśmy... No wiesz, coś nas kiedyś
łączyło, udawanie że się nie znamy nam nie wychodzi... Myślę, że możemy zostać
przyjaciółmi. Prawda? - Zdążyła się kilkakrotnie zająknąć, a jej twarz oblał
rumieniec.
- Jasne. - Bąknął, a kąciki jego
ust zadrżały w ledwo widocznym, ironicznym uśmieszku. - Przyjaciółmi. -
Powtórzył, jakby chciał, żeby zrozumiała, jak to irracjonalnie zabrzmiało, przynajmniej
w jego odczuciu. Nie wyobrażał sobie zostać przyjacielem kobiety, której zapach
skóry znał na pamięć. Wiedział, gdzie ma na niej swoje wrażliwe miejsca,
dokładnie znał smak słów i potrafił wyczytać z jej twarzy każde emocje. A teraz
widział, że ewidentnie na przyjaźń z jej strony nie może liczyć. Byłaby to może
marna imitacja dobrego koleżeństwa, ale na pewno nie przyjaźń. Bo na
przyjaciela nie reaguje się w taki sposób, w jaki oni reagowali na siebie.
- Powinieneś już iść. Zaraz
zaczynasz trening i przyjdzie Masza, a ja będę się tłumaczyć, dlaczego siedzimy
tu zamknięci. - Oparła się o biurko, kiwając głową, jakby chciała dodać mocy
swoim słowom. Matthew odchrząknął i wyciągnął kluczyk od drzwi. Przez chwilę
podrzucał go w dłoni, żeby ponownie przenieść swój wzrok na Alicję.
- Wiesz co? Nie ma mowy.
- Nie rozumiem?
- A ja myślę, że doskonale
rozumiesz. - Podszedł do niej spokojnym krokiem. Nachylił się nad nią,
opierając obie dłonie o biurko i tym samym unieruchamiając ją między nimi.
Usłyszał jak jej oddech przyspiesza i delikatnie się uśmiechnął. Złapał ją za
podbródek, zmuszając żeby spojrzała na niego swoim płochliwym wzrokiem. Jej
źrenice powiększyły się dwukrotnie. Widział, jak na nią działa i piekielnie mu
się to podobało. - Nie będziemy żadnymi przyjaciółmi. - Musnął jej usta swoimi,
równocześnie obejmując ją ramieniem w pasie i mocno do siebie przyciskając.
Przygryzł jej dolną wargę, w odpowiedzi usłyszał ciche mruknięcie. Jego dłonie
przesunęły się po udach w górę. Ścisnął jej pośladki, zmuszając żeby oplotła go
nogami w pasie i posadził na biurku. Całował ją jak nigdy wcześniej. Smakował
na nowo jej rozchylonych ust, pieszcząc podniebienie swoim językiem, a ona
dawała mu na to ciche przyzwolenie. Poczuł, jak jej palce wsuwają się w jego
włosy, a druga dłoń wędruje na kark. Nogami, którymi go oplotła, przyciągnęła
jeszcze bliżej. Zachłannie, brała wszystko, co jej dawał.
...i uświadom
sobie, że ta sytuacja prowadzi donikąd.
Ponieważ udajesz twardego całkowicie straciłam kontrolę.
Ponieważ udajesz twardego całkowicie straciłam kontrolę.
Więc proszę zrozum, że jeśli bym
mogła
I jeśli to nie bolałoby tak bardzo, wiesz, że dałabym ci to wszystko.
I jeśli to nie bolałoby tak bardzo, wiesz, że dałabym ci to wszystko.
Nie chciał przestawać, ale powoli
się od niego osuwała, pozwalając na pojedyncze, delikatne muśnięcia. Słyszeli nieubłaganie zbliżające się do nich kroki. Przejechał opuszkami po jej twarzy.
Głowę miała lekko odchyloną do tyłu i patrzyła na niego spod przymrużonych
powiek, ciężko oddychając, jakby nie dowierzała w to, co się przed chwilą między nimi wydarzyło. Resztkami silnej
woli zmusił się, żeby ją puścić i w ostatniej chwili otworzyć kluczem pokój, do
którego wpadła Masza. Na jego twarzy wymalował się grymas niezadowolenia.
- Matthew? A co tu tutaj... Jezu,
to metro jeździ jak chce! - Fuknęła. - Nie powinieneś być w szatni? Zmykaj już,
później pogadamy. - Wspięła się na palcach i łapiąc go za policzki, złożyła
szybki pocałunek prosto na jego ustach. Alicja, odwróciła się do nich tyłem.
Miała wrażenie, że jeszcze chwila i będzie zbierać swoją szczękę z podłogi.
- Trzymaj się, przyjaciółko. - Wyraźnie zaakcentował
ostatnie słowo. Nie miała odwagi na niego spojrzeć. Kiedy usłyszała trzaśnięcie
drzwi, opadła zrezygnowana na krzesło, milcząc i kompletnie nie reagując na to,
co mówiła Masza. Buzia jej się nie zamykała. Przytakiwała tylko automatycznie
głową, przerzucając kolejne dokumenty.
Gdy wskazówki zegara spotkały się
o godzinie dwunastej, zatrzasnęła z hukiem segregator.
- Masza, przepraszam, ale ja już
dzisiaj nie mogę. - Blondynka skinęła ze zrozumieniem, posyłając jej przed
wyjściem całusa. Alicja uśmiechnęła się niewyraźnie i łapiąc w przelocie
torebkę, wypadła z biura. Szła prosto przed siebie, pustym korytarzem, nie
rozglądając się na boki. Jedyne, czego teraz pragnęła, to chwila spokoju, koc i
poduszka. Pierwszy raz pożałowała, że musi wrócić do domu i zastanie tam Adama,
który na pewno jej nie odpuści rozmowy.
Poczuła szarpnięcie i ból w
okolicach łokcia.
- Zaczekaj. - Próbowała się
wyrwać, ale obrócił ją do siebie tyłem, blokując możliwość ruchu swoimi silnymi
ramionami.
- Puść mnie. - Przycisnął ją do
klatki piersiowej jeszcze mocniej, cierpliwie znosząc jej szamotaninę.
- Przestań, natychmiast! -
Syknął. Gdy w końcu zrezygnowana oparła się o niego całym ciężarem, schował
swoją twarz w jej włosach, wdychając zapach łopianowego szamponu. Jeszcze przez
chwilę jej nie puszczał, bojąc się, że znowu spróbuje mu uciec.
- Nie dotykaj mnie. - Jęknęła. -
Jedna do łóżka już ci nie wystarcza?
- Co ty pieprzysz, Alice?
- Raczej kogo ty pieprzysz,
Matthew! - Otarła wierzchem dłoni łzy, spływające po policzkach. - Bawi cię to?
- Ani trochę. - Jego mięśnie
żuchwy zacisnęły się, tak samo jak dłoń, którą ją trzymał za nadgarstek. Zbliżył
swoją twarz do jej, a ona mimowolnie nieznacznie się odchyliła, obracając głowę
w drugą stronę. - Jest różnica, między tym, kogo pieprzę, a z kim się kocham.
Kochałem się tylko z jedną osobą. Domyśl się z kim i jak zrozumiesz,
to przyjdź. Ja będę czekać. Po tych dwóch latach, kilka dni nie zrobi mi
większej różnicy.
Puścił ją i obrzucając ostatnim,
wściekłym spojrzeniem , które zaparło jej dech w piersi równie mocno jak to, co
przed chwilą powiedział, ruszył w stronę wyjścia, z impetem pchając drzwi i
zeskakując ze schodków po dwa stopnie. Drzwi huknęły, aż zatrzęsło pobliskimi
oknami, a ona ukryła twarz w dłoniach, cicho łkając.
Oddychała
pięć razy szybciej, gdy trzymał ją za rękę. Jej serce niemal eksplodowało.
Teraz klatka piersiowa ledwo wznosi się do góry…
Matko jak ja nienawidzę, że oni się kochają, a są osobno ! Bawią się w kotka i myszkę. On ma inną, a ona innego a powinni mieć siebie nawzajem !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam J.
Rozpieszczasz nas Gio! Będę płakać jak skończysz pisać, na prawdę. W końcu coś się dzieje w kierunku dzikeigo, namiętnego seksu Matta i Ali! Aż mi się zachciało coś napisać, och (ale nie na to pora :(()
OdpowiedzUsuńDzisiaj to ja nawet się zalogowałam, bo mam taką sieczkę w środku, że każda dodatkowa sekunda wpłynęła na moją korzyść. Siedzę już dobre 10 min, wpatruję się w klawiaturę i dalej nie wiem, co napisać. Matko, jak ty to robisz? Mam wrażenie, że kolejne godziny mogę tutaj spędzić, a i tak nie spiszę tego, co myślę. Bo myślę coś w stylu obożeobożeobożematthewjesttutajtakipewnysiebiealetakikochanydlaczegoalicjasięjeszczenaniegonierzuciłaprzecieżgokochaobożeobożeobożepomocypotrzebujękaretkiobożeobożehiperwentylujęprzytychopisachichpocałunkówobożeobożekaretkipotrzebujękaretki
OdpowiedzUsuńWięc wyobraź sobie,że nie jest dobrze.
iooooiooooioooo!
UsuńA ja wczoraj siedziałam i płakałam nad sceną pocałunku, bo miałam parcie, żeby to jakoś brzmiało. Kasowałam, waliłam głową w klawiaturę i pisałam jeszcze raz. I uwielbiam Cię za to, że napisałaś, co myślisz. To było fajne!
To brzmiało jakoś. Bardzo jakoś.
UsuńA ja z tego wszystkiego wróciłam, żeby przeżyć to jeszcze raz i sprawdzić, czy dalej zapiera dech w piersiach. Ale przecież to wyszło spod palców Giovany, po co w ogóle sprawdzałam.
Dalej mam problemy z oddychaniem.
<3
OdpowiedzUsuńAch, to jest lepsze nawet niż sorbet pomarańczowy, a sorbet pomarańczowy to ja kocham ponad życie, żebyś miała tego świadomość!
OdpowiedzUsuńMatko, jak on jej mówi, że kochał się tylko z jedną kobietą to sajdhsjdjsdhhssdfjg wciąż nie wiem co powiedzieć, żeby to oddawało moje odczucia. Jest pięknie!
"Nie będziemy żadnymi przyjaciółmi", no masz rację Matthew, nie będziecie! Jak to miło jak się czasem moje wizje spełniają.
Serio, Gio, to jest moja najulubieńsza część! I najulubieńszy soundtrack <3
S.
Wstanę. Przeczytam słuchając soundtracku, bo jeszcze nie miałam okazji dorwac się nie służbowo do komputera. Potem napiszę coś sensownego, bo teraz obija mi się tylko po głowie Ojej Matt. Hmm i te zaciśnięte na krawedzi biurka palce wymieszane z Control Garbage. Dziwne rzeczy się w tym moim mózgu ostatnio dzieją. Wczoraj obudziłam się przestraszona tym że śnił mi się Donatan. Ale ja pieprzę...
OdpowiedzUsuńZacznijmy od tego że uwielbiam Li. Za to że wrzuciła to tu. Wydaje mi się że zmiana sposobu pisania tego opowiadania wyszła na dobre. Uwielbiam to jak z każdym rozdziałem zmieniają się bohaterowie. Na przykładzie Andersona - w jednym rozdziale szczerze mu współczuję, a w następnym mam ochotę przywalić patelnią w jego głowę. Twoje postaci są wyraziste i to chyba jedna z najbardziej przyciągających mnie tu rzeczy.
UsuńA już dokładnie o odcinku. Woohoa i weź tu po takiej deklaracji nie wymięknij. I Matt i Alice trącą tutaj nieco hipokryzją z tym swoim krzywym patrzeniem na swoje aktualne drugie połówki. Właściwie odkąd Matt powiedział do niej per Alice to widzę ją tak - https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRUA4dx2WBKPv8uDTHWMSq3sreuzBKnY3EXHQJSHS2zMFvn-v44. Wybroczyny powstałe na dłoniach Alice trącą mi jakąś poważną chorobą. Eh kurcze...
Aaa i jeszcze co do sceny pocałunku. Siedziałaś nad nią i to się opłaciło. Wręcz zawraca w głowie. Może nie hiperwentylowałam po niej jak Nance, ale była taka trochę magiczna :)
UsuńZ A J E B I S T Y! Dawno nie czytałam tak dobrego rozdziału i mówię to z ręką na sercu ;) To, co się ze mną dzieje podczas czytania, jest nie do opisania ;D z niecierpliwością czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńWedług mnie chyba najlepszy rozdział ze wszystkich, a przynajmniej ulubiony. Ulubiony na pewno. Dołączam się do Mel, bo nie wyobrażam sobie momentu, w którym przestaniesz pisać. To okropne wyobrażenie, dlatego sobie tego nie wyobrażam. Naprawdę uwielbiam ten rozdział, jest taki inny, taki złożony i oparty tylko na relacjach Alicji i Matta, czego bardzo tu potrzebowałam. I potrzebuje jeszcze więcej, bo cholernie to chłonę. I juz nawet nic nie mówię o wyznaniu Andersona. Było najwspanialsze. I kocham Su, chociaż ona powinna o tym wiedzieć, ale po tym kocham ją jeszcze bardziej. I Ciebie. I Matta. I Alicję. Nie kocham jedynie Adama, ale to wyjaśniłam już kiedyś.
OdpowiedzUsuńEh mieszanka wszystkiego co możliwe :D brawo coraz bardziej mnie wciągasz haaha
OdpowiedzUsuńkocham najbardziej na świecie ♥
OdpowiedzUsuńZiel, stęskniłam się!
UsuńTo jest totalnie popieprzone co oni wyprawiają, a ja to kocham.
OdpowiedzUsuń