Trwało to trochę, ale 17 pisała się długo, z pomocą dobrych duszyczek, które pilnowały, żebym tego nie spaprała. Mam nadzieję, że się udało i cieszę się, że tu jesteście, przeżywając wszystko razem z Alą i Mattem.
Obudziła się ze spierzchniętymi ustami, suchością w gardle i bólem w każdym możliwym skrawku ciała. Oddychała ciężko, myśląc jedynie o tym, że nie tak wyobrażała sobie ten poranek, gdy wczoraj zasypiała otoczona jego ramionami, na nowo czując się bezpiecznie. Spojrzała na swoje ręce, całe pokryte sinymi plamami, co na chwilę odebrało jej dech w piersi. Najbardziej niedorzeczne było to, że martwiła się jedynie o to, co mu powie. Opuszkami palców musnęła jego ciepłą skórę, powoli wiodąc nimi od piersi do obojczyka. Uśmiechnęła się, gdy delikatnie zmarszczył nos i przekrzywił głowę na poduszce, rozluźniając uścisk. Jego klatka powoli, w stałym tempie unosiła się i opadała. Wyglądał tak spokojnie, że nie potrafiłaby teraz tego zburzyć. Cicho wysunęła się z pościeli, ubierając porozrzucane dookoła ubrania. Przelotnie spojrzała na swoje odbicie w lustrze, zakładając za ucho opadający na twarz kosmyk włosów. Przez chwilę miętosiła w dłoniach znalezioną kartkę, zastanawiając się czy zostawić mu jakąś informację o tym, że wyszła, ale wróci. Wróci? Sama nie była pewna, widząc wszystkie kolory, których wczoraj jeszcze na próżno by szukać na jej skórze. Przerażała ją sinusoida uczuć, która dotykała ją z każdej strony. Przerażała ją myśl, że znowu będą się wzajemnie krzywdzić, wcale tego nie chcąc. Rozrywać nieświadomie na kawałki.
- Ala? - Drgnęła, przenosząc
nieobecny wzrok na niego. Nawet nie zauważyła, kiedy się obudził, wpatrując w
nią ze zmarszczonymi brwiami. Uniósł się na przedramionach, pytającym
spojrzeniem ogarniając jej postać. Starała się uspokoić, zatuszować drżące
wargi i dłonie, które nie mogły sobie znaleźć miejsca. Zauważył.
- Muszę... - Zaczęła, odwracając
wzrok, gdy Matthew zaczął kręcić głową, nie chcąc żeby kończyła. Powoli zaczęła
wycofywać się z pokoju, z niemym przepraszam
na ustach. Usłyszała, jak w pośpiechu zakłada na siebie bokserki. Szarpnęła za
klamkę drzwi wyjściowych, które zaraz po tym jak się otworzyły, trzasnęły z
impetem o futrynę, gdy wylądowała na nich jego dłoń. Unieruchomił ją między
nimi, a sobą. Czuła na karku jego szybki, ciepły oddech.
- Chyba sobie ze mnie, kurwa,
żartujesz! - Parsknął. Ogarnęła go widocznie słyszalna furia, nad którą ani
przez chwilę nie miał ochoty zapanować. Zbyt długo dusił w zarodku wszystkie
pejoratywne uczucia. Oparła czoło o drzwi, bojąc się odwrócić. Miała wrażenie,
jakby jej płuca zmniejszyły się kilkukrotnie, jakby tonęła, walcząc o każdy
oddech.
Zacisnął swoje długie palce na
jej łokciu. Zabolało ją. A on, irracjonalnie, chciał, żeby ją zabolało. Tak
samo, jak jego, przez minione lata, tak jak w tym momencie. Żeby poczuła, jak
to jest, albo żyć wspomnieniami, albo chwilą obecną, nie myśląc, nie planując,
nie móc spojrzeć logicznie w przyszłość, kiedy przeszłość depcze ci po piętach,
szepcząc parszywie do ucha. Przeraziło go to.
- Czy z tobą nigdy nic nie może
być proste? - Westchnął zrezygnowany, jeszcze bardziej napierając na nią swoim
torsem. Przyłożył usta do jej karku, drażniąc krótkie włoski swoim oddechem.
Jego dotyk zelżał, a dłoń z łokcia przesunęła się na ramię.
- Jest coś, o czym ci nie
powiedziałam. I boję się, bo myślę, że to zmieni wszystko... - Zawahała się, na
chwilę wstrzymując powietrze. Perspektywa, że zaraz wyjdzie za drzwi, a on je
za nią zamknie i nigdy więcej nie otworzy, napierała na nią z każdej strony.
Czuła jak przyspiesza jej puls, w uszach słyszała szum krwi. - Boje się, że nie
zrozumiesz, że znowu będziesz na mnie patrzeć tym zimnym, obojętnym wzrokiem. -
Odwróciła się w jego stronę, łapiąc za rozgrzane do granic możliwości policzki.
Przesunęła wzrokiem od delikatnego zarostu, przejeżdżając kciukiem po dolnej
wardze i z żałością spojrzała w błękitne tęczówki. - Dokładnie tak jak teraz.
Że nigdy więcej mnie nie dotkniesz, że nie będę mogła cię pocałować,
zapominając o wszystkim wokół, bo tak właśnie jest, kiedy znajduję się blisko
ciebie. Bo kocham cię tak mocno, że czasami to aż boli.
- To powiedz mi w końcu o co
chodzi. Przestań mnie okłamywać i uciekać, bo doprowadzasz mnie do kresu
wytrzymałości. - Nie pozwolił odwrócić jej wzroku, gdy chciała przekrzywić
głowę na bok. Zdecydowanym uściskiem przytrzymał jej podbródek.
Dostała to, czego inni szukają
swoje całe życie, poświęcając na to całych siebie i na ostatek nie dostając
kompletnie nic, oprócz tego ciężkiego do zniesienia uczucia i
wszechogarniającej pustki. Takiej pustki, jaką ona czuła teraz, wyczuwając w
naelektryzowanym powietrzu nadchodzącą emocjonalną burzę.
- Mam męża. - Puścił ją,
odsuwając się o krok.
- Co? Adam? Żartujesz? - Pokręcił
przecząco głową, z niedowierzaniem.
- Nie Adam. Igor. Jego brat.
- Co? Ale przecież... Jezu.
Chcesz mi powiedzieć, że... Kurwa, czy to ma być jakiś żart,
czy po prostu bawi cię ta sytuacja? - Przetarł twarz dłonią. - W
co ty, kurwa, grasz, co? Lubisz bawić się cudzymi uczuciami? Rozwalać innym
życie? - Buzowała w nim wściekłość. Przymknął oczy i złapał kilka głębszych
wdechów, żeby się uspokoić. Zdał sobie sprawę, że tak naprawdę chce być
wściekły i chce to z siebie wyrzucić. Ale nie chce, żeby celem była ona. Nie
chciał w afekcie zrobić coś, czego by później żałował, ale emocje przysłaniały
mu trzeźwość myślenia.
- Nie mów tak do mnie! Mówiłam
ci, że nie zrozumiesz. Daj mi się przynajmniej wytłumaczyć. - Prawie krzyknęła,
robiąc krok w jego stronę, ale tym razem to on się od niej odsuwał, uciekał.
- Wytłumaczyć z czego, co? Z tego, że wskakujesz do łóżka wszystkim facetom, którzy okażą ci
odrobinę sympatii? - Wycedził i automatycznie zamilkł, gdy tylko
doszedł do niego sens słów. Przez chwilę chciał się wycofać, odwołać to, ale
nic nie zrobił, niemo wpatrując się w jej zszokowany wyraz twarzy. W oczy, które
pociemniały i z sekundy na sekundę robiły się coraz bardziej szklane.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś.
- Powinnaś już iść. Teraz. -
Zagryzła wargę, żeby nie wybuchnąć przy nim płaczem i odwróciła się, wypadając
z mieszkania. Powietrze, które buchnęło ją twarz i odór miasta na chwilę
odebrał jej oddech. Pochyliła się, opierając dłonie o kolana. Miała ochotę się
skulić, ale pod naporem wzroku przechodzących ludzi podniosła się i ruszyła w
stronę mieszkania Łukasza, czując na mokrych policzkach szczypanie.
Odprowadził ją spojrzeniem dopóki
nie zniknęła za rogiem. Zniknęła tak samo szybko jak się pojawiła, a on miał
ochotę gryźć swoje ręce z bezsilności. Surrealizm tej sytuacji nadal do niego
nie docierał, ani to, że za kilkanaście godzin, kiedy kolejną noc z rzędu
deszcz zacznie bić w okna, jej tu nie będzie, żeby ocieplić wszystko, co już w
nim praktycznie zamarzło. Wszystko, co było w nim dobre.
Znowu jestem sam
widzę, jak mokną serca miast,
jakiś czas może to dawało klimat tym wieczorom,
ale zanim zobaczymy kolor, spłynie tu łez sporo.
jakiś czas może to dawało klimat tym wieczorom,
ale zanim zobaczymy kolor, spłynie tu łez sporo.
I nie musi być
cieplej, choć kolejny raz nie grzeją,
problem w tym, że nie mam ciebie, ale kto by tam się przejął...
problem w tym, że nie mam ciebie, ale kto by tam się przejął...
~*~
Stanęła w drzwiach, błagając o
to, żeby nikogo nie było w mieszkaniu. Przekroczyła próg, rozkoszując się
ciszą. Jej uwagę przykuł jedynie zapach, który rozchodził się z kuchni. Zapach,
który drażnił jej nozdrza. Na ciemnym tle jarzyła się zaledwie końcówka
papierosa, a pomieszczenie ginęło wśród dymu, uparcie unoszącego się wokoło i
osiadającego na każdym skrawku mebli, na jej ubraniu i odganiając jej myśli,
zastępując kompletnie nowymi.
- Nie zaproponuję ci papierosa.
Ale kupiłem lody. - Podsunął w jej stronę palcem pudełko lodów, z wbitą łyżką,
do połowy zjedzone. Pociągając nosem usiadła przy stole, wkładając porcję do
ust. Nie przeszkadzało jej, że są o smaku malagi, której nienawidziła. Chciała
się zmrozić od środka, licząc że razem z ciałem, zamrozi każdą drobinkę swoich
uczuć.
- Myślałam, że nie wrócisz.
- Jestem odrobinę impulsywny. - Zamiast coś odpowiedzieć, mruknęła niewyraźnie. Adam przeczesał dłonią włosy, strzepując popiół z końcówki
papierosa i pocierając oczy, które powoli zaczynały go szczypać. - Chcesz o tym
porozmawiać? - Pokręciła przecząco głową, oblizując łyżkę. Podrapał się po
brodzie, kiwając głową na znak, że takiej odpowiedzi oczekiwał. - Chcesz.
- Powiedziałam mu.
- I jak zareagował? - Obrzuciła
go ostrym spojrzeniem, mrużąc oczy. Przecież mógł się domyślić, nie zadawać jej
głupich pytań. Powoli wszystko zaczynało ją drażnić. Dym, miarowo tykający
zegar i mucha, bezszelestnie dreptająca na skraju stołu.
- Wiem, że jak ci teraz powiem,
żebyś do niego poszła, to ty ubierzesz skarpetki frotte i włączysz muzykę, od
której nawet kazańskie psy zaczną zawodzić. - Parsknęła śmiechem, który po
chwili przerodził się w szloch. Zawstydzona schowała twarz w dłonie. - Boże,
ile wy sobie jeszcze przykrości zrobicie, zanim zrozumiecie, że najbardziej
krzywdzicie się wzajemnym odpychaniem? Boicie się, że będąc razem będziecie się
krzywdzić, a w rzeczywistości to właśnie teraz, kiedy jesteście osobno,
naprawdę się terroryzujecie. - Spojrzał na nią ni z politowaniem ni ze współczuciem.
- On ma racje. Ja po prostu
zabawiłam się cudzymi uczuciami. Okłamałam jego, okłamałam ciebie. Jestem suką.
- To słowo nie definiuje cię ani
trochę.
- Nie wierzę, że ciągle tu ze mną
siedzisz, po tym, co ci zrobiłam.
- Bo jestem twoim przyjacielem. I
uważam, że mam prawo strzelić ci teraz z liścia, ale nie biję kobiet. Chociaż
ciebie mam ochotę uderzyć. - Ściągnął usta. - Za pozwoleniem, bądź też nie, pobawię
się teraz w psychoanalityka, a ty będziesz siedzieć cicho. Ja widzę to tak, że
strasznie lubisz utrudniać sobie życie. A oskarżać to chyba jeszcze bardziej. -
Uniósł dłoń w górę, grożąc jej palcem, gdy tylko otworzyła usta, żeby coś
powiedzieć. - Teraz mówię JA. Wiesz, nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli,
ja z resztą jestem tego świetnym przykładem. Ale nie możesz obwiniać się o to,
że chciałaś być szczęśliwa, a po drodze wyszło to co wyszło. Igor najwidoczniej
miał być tylko epizodem w twoim życiu, bo nie wyobrażam sobie go w głównej
roli, wiedząc co jest pomiędzy tobą a Andersonem. - Rozłożył ręce w geście
bezradności i wzruszył swobodnie ramionami. - W złości czasem wypowiadamy
słowa, których nie chcemy, a potem nie możemy tego cofnąć.
Adam wstał, obszedł stół i
pocałował ją w czoło, puszczając porozumiewawcze oczko. Alicja uśmiechnęła się
do niego z wdzięcznością.
Może czasem się wydaje,
że to będzie takie proste,
że ty i życie już będziecie kwita i
że twój oddech będzie tym spalonym mostem.
Chcesz żegnać się, a to jest pora by się witać.
że ty i życie już będziecie kwita i
że twój oddech będzie tym spalonym mostem.
Chcesz żegnać się, a to jest pora by się witać.
jestem tu pierwsza
OdpowiedzUsuńWiesz co, Gio? Mefju powinien się bliżej spotkać z wierzbą bijącą, którą ma na ramieniu, czy cokolwiek to tam jest. Impulsywny frajer, trzeba było posłuchać, co Ala ma mu do powiedzenia. To nie, pokrzyczy, a potem zaś będzie cierpiał i będą musieli zdobywać się od nowa. Dlaczego nic nie jest proste, kiedy ja już się tak strasznie, strasznie cieszyłam?
OdpowiedzUsuńZłamiesz mi serduszko, czuję to :c
Rozbawiłaś mnie wierzbą! Gdyby było prosto, to by nie było prawdziwie :) Przynajmniej ze mną nigdy nie jest prosto, ani tu, ani w życiu :D
Usuńmówiłam ci już że to jest cudowne, ale nie ogarniam Ali ani trochę, ale w sumie Matthew też mógłby jej tak nie wywalać, chociaż rozumiem jego wściekłość. Niezłego szoku musiał doznać, jak mu powiedziała. Jezu, znów ten Adam.Nawet z lodami i będącego jej przyjacielem za nim nie przepadam, ale nieważne bo przecież sam przyznał że jej mąż był tylko epizodem.
OdpowiedzUsuńKOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM
twoja zakochana w tobie ziel
Och. Ala. Lubię ją jest skomplikowana, sama nie wie czego chce. Adam, Adama nie lubię, chociaż mnie do siebie zaczyna przekonywać. Lody? Wolalabym fajkę :D A Matt, no Matt zakochany, poczeka, przebaczy, wróca do siebie. Prawda, wrocą?
OdpowiedzUsuńNo co ja mam ci jeszcze powiedzieć? Chyba wszystko co się dało powiedzieć, to już wiesz. Moja zdolna :*
OdpowiedzUsuńTrochę katastrofa
OdpowiedzUsuńE tam....
UsuńAmen for that Adamie. Uaah trudno mi nie widzieć Toma czytając więc tym bardziej to wszystko jest takie perfekcyjne. Szczególnie ze pięknie podsumował sytuację zapadła pomiędzy Mattem a Alą.
UsuńHytszy boże jak ja bym mu przywaliła. Dała w twarz i poszła płakać. Tylko dobrze ze prawda wyszła na jaw. Matt jest impulsywny i w sumie nie powinnam się dziwić jego reakcji ale troche mnie to podlamalo. Zaxzynam mieć przeczucia tak jak Nance ze chcesz złamać nam serca. Objawy Alice na mój rozum trącą białaczką albo jakąś pochodną. Nie mam pojęcia skąd bierzesz te wszystkie cudowne piosenki ale jestem totalnie zakochana w soundtracku do tego rozdziału i wciąż mam fazę na J T z poprzedniego. A tak na sam koniec rozważyłabyś kiedyś udostępnienie a najlepiej dokończenie i udostępnienie Elanium? Ja wiem ze to bylo dedykowane opowiadanie ale mnie osobiście bardzo wciągnęło.
Kochana, ostatnio udostępniłam wszystkie opowiadania. Co do kontynuacji to nie wiem, na razie nie planuję.
UsuńO faktycznie znowu są. Cieszę się :) Za każdym razem jak tu ostatnio po coś zaglądam widzę inny szablon. Pisałaś niżej że zrobiłaś go sama. Jest genialny :)
UsuńNo normalnie chyba mnie trafi. Ja tu taki piękny komentarz stworzyłam, a on zniknął. Zniknął! Zupełnie jak Ala, która sobie zniknęła z Matta mieszkania (no bo ją wyrzucił).
OdpowiedzUsuńW sumie to mu się nie dziwię, też bym się wkurzyła, chociaż brzydko ją potraktował i to trzeba podkreślić! Że też u nich nie może być ani chwili spokoju, nie?
A Adam... ja jestem dziwna, ale lubię Adama. Jaki facet by z nią tak siedział po tym wszystkim? Z lodami, psychoanalizą i strzelaniem w twarz? No tylko on.
Więc podoba mi się, jest fajnie i czekam co dalej!
A, Kini też ostatnio zginął! Czo to za magia...
Usuń<3
OdpowiedzUsuńDobra jestem kiepskim psychologiem i wszystkimi rzeczami połączonym z psychologią i w sumie nie wiem do czego zmierza mój komentarz. Wiem ! Niech oni przestaną się krzywdzic świadomie, no bo ona świadomie hajtła się, a on znalazł sobie kobietę lekkich obyczajów. Sami sobie winni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam J.
Jak ja lubię to opowiadanie. Fakt trafiłam tu przypadkiem, zobaczyłam bohaterów i stwierdziłam, że zostaję, bo nie ma innej opcji przy Metju i siostrze Łukasza :) Co prawda ja piszę raczej lekkie opowiadania i do pośmiania, bo innych chyba nie byłabym w stanie stworzyć i bardzo podziwiam jak ktoś umie stworzyć takie cuda. Dobra teraz co do rozdziału ja wiem, wiem. W życiu nie ma tak łatwo. Byli ze sobą, teraz się krzywdzą, ale niech już przestaną. Niech nagle ich olśni. Zacznijmy wszystko od nowa i niech się tak stanie, choć wiem, że to nie takie łatwe. Mam nadzieję, że im się ułoży. :)
OdpowiedzUsuńDodałam już bloga do listy blogów, które czytam :)
W wolnym czasie jak masz chęć choć moje pisanie się umywa przy twoim zapraszam
http://siatkowka-to-stan-umyslu.blogspot.com/
Matt, Ziomek, Alicja i do tego Tomuś <3
OdpowiedzUsuńKupiłaś mnie tym jak paczkę żelków.
Niesamowita historia, która wciąga. Problemy, które zdarzają się na co dzień są tutaj tak opisane, że aż zapiera mi dech. Nie mogę tylko zrozumieć jak można być w związku wiedząc, że nic się nie czuje do drugiej osoby. To przecież irracjonalne zachowanie i patrząc na zachowanie Alki jestem podminowana. Jak można nie załatwić takiej sprawy?
Czekam na więcej i życzę weny.
P.S.
Kto stworzył Ci ten genialny szablon?
Dzięki, cieszę się, że się podoba. Szablon zrobiłam sama ;)
UsuńNaprawdę? Jejku. Jest niesamowity, ale już to pisałam ^w^
Usuń