piątek, 26 lipca 2013

2| jak leci?



- Naprawdę, poradzę sobie. Idź już, bo się spóźnisz. – Łukasz spogląda na mnie z powątpiewaniem, ale uśmiecham się do niego pokrzepiająco, zamykając drzwi przed nosem i wracając do łóżka, które zatrzymało jeszcze pod kołdrą resztki względnego ciepła. Gdzieś koło jedenastej budzi mnie dzwonek do drzwi. Niechętnie wyglądam zza kołdry, nasłuchując czy czasem Agnieszka nie ruszyła do drzwi, ale po chwili orientuję się, że na dziewiątą miała umówione spotkanie i powinna od dobrych dwóch godzin być na miejscu. Nie spoglądam przez wizjer, przeciągle ziewając podczas otwierania. Wita mnie ponure Priwjet, kak dieła? a moje skonsternowanie malujące się na twarzy pokazuje najprawdopodobniej wszystko, co mogłabym w tej chwili powiedzieć.
- Ty.
- Ja. – Odpowiada mi silny, amerykański akcent. – Natomiast ty mogłabyś odbierać telefony od zestresowanego brata, bo następnym razem nie przyjadę.
- Co ty tutaj w ogóle…?
- W okolicy byłem, a twój zesrany ze strachu brat, bo przecież małej siostrze mogło się coś stać, zadzwonił do mnie z prośbą, nie, z błagalnymi modłami, żebym zajrzał, czy jeszcze oddychasz.
- Jak widać. – Najeżam się, marszcząc brwi. – A teraz możesz iść. – Po polsku dodaję jeszcze do diabła, starając się zamknąć drzwi, ale wkłada buta pomiędzy nie a framugę i słysząc zaraz, zaraz już wiem, że ten poranek nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Bezceremonialnie wchodzi do mieszkania, rzucając torbę treningową w kąt i brudząc butami podłogę na całej długości od przedpokoju do kuchni. Nie prosi mnie o żadną herbatę i kawę, po prostu wypija moją, przygotowaną wcześniej przez Agę. Włącza wieżę stereo i siada wygodnie na krześle.
- Matthew, poważnie, idź już.
- Spokojnie, nerwowa się zrobiłaś. – Uśmiecha się, ale nawet na niego nie spoglądam, wkładając beżowy, stary sweter. Zbieram okruchy z blatu, wysypując do zlewu, a cisza panująca między nami w ogóle mi nie przeszkadza. To jest ta sama, przyjemna cisza, która towarzyszyła nam dwa lata temu. Słyszę jak wstaje, ale nie odwracam się w jego stronę, opierając o blat i wyczekując odgłosu zamykanych drzwi. Nic takiego nie następuje, za to czuję jego zdecydowany uścisk na ramieniu. Odwraca mnie w swoją stronę, a ja spoglądając na jego twarz mam wrażenie, że przez chwilę widzę tego dawnego Matta. Prawdziwego. Po chwili jednak jego oczy przybierają na nowo, kolejny raz odcień obojętności. – Późno się zrobiło. – Jego kciuk wędruje w stronę prawego kącika moich ust, nieznacznie podciągając go do góry, powodując powstanie marnej imitacji uśmiechu. Strącam jego dłoń, wymijając i ruszając do przedpokoju. Otwieram drzwi na oścież, stając w przejściu i ruchem ręki zachęcając go do opuszczenia mieszkania.
- Cóż, do zobaczenia w pracy. – Mruknął, zatrzymując się obok mnie i mierząc chłodnym spojrzeniem. Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia, zwłaszcza że osoba stojąca przede mną wydała mi się wyjątkowo obca, chociaż tą twarz poznałabym nawet na drugim końcu Rosji. Nawet nie zapytałam, skąd wie, że będę pracować w ich klubie, bo znałam doskonale psychologiczne zdolności Matta, dzięki którym osoba potrafiła wypaplać wszystko, czy tego chciała czy nie. Po dwóch latach spędzonych w jego otoczeniu mogłam się zaliczyć do zaszczytnego grona tych nielicznych, którzy byli na tą jego wątpliwą zdolność uodpornieni. Odwróciłam wzrok w stronę klatki schodowej, niecierpliwie przestępując z jednej na drugą nogę. A chwilę później siedziałam przy laptopie, wertując oferty pracy i nieruchomości do wynajęcia. Spędziłam tak dobre cztery godziny, umawiając się telefonicznie na kolejne rozmowy kwalifikacyjne, dopóki do mieszkania nie wpadł Łukasz, rozrzucając wszystko dookoła siebie i wrzeszcząc na mnie jak opętany, że ja to tak zawsze, jestem nieodpowiedzialna i w zasadzie to mogłabym nie mieć telefonu, bo jak człowiek chce, to i tak się do mnie nie dodzwoni.
- Jutro mam rozmowę kwalifikacyjną.
- Co? Jaką rozmowę? A co z pracą w klubie?
- To byłaby naprawdę głupia decyzja, gdybym postanowiła tam pracować.
- A możesz mnie uświadomić, jaki jest tego powód? – Złożył ręce na piersiach, niecierpliwie potupując stopą, jak to w zwyczaju miał nasz ojciec.
- Ten powód obudził mnie dzisiaj rano, w drodze do pracy, kalekim priwjet, kak dieła.

27 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. rozpływam się i nie wiem co powiedzieć, bo to jest tak cudne, tak dobre i lekkie, że jeszcze zbieram szczękę, bo mimo że nie cierpię Mefju tu go polubiłam razem z tym kaliskim: priwjet, kak dzieła.

      Usuń
  2. Co sprawiło, że Matt przestał być prawdziwy?? Ludzie podobno nie zmieniają się ot tak bez przyczyny,

    OdpowiedzUsuń
  3. dziekuje,ze to dodalas :) serio

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej no, niech się nie poddaje, niech mu nie pokazuje, że jego pyśka wywołuje w niej chęć wybicia mu śnieżnobiałych zębów i porządnego kopa w miejsce pomiędzy nogami.
    Matt, za chamski jesteś, nie lubię cię.

    OdpowiedzUsuń
  5. priwjet,kak dieła?
    ale po odcinku widzę, że świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Matt chamski, ale i tak go kocham xD
    Rozdzial boski ;)
    Pisz szybko nastepny <3
    I zapraszam do mnie :

    http://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejne cudowne opowiadanie w Twoim wykonaniu, i to za Mattem... Już to kocham :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę siebie nie rozumiem, jak mogłam ominąć te dwa posty, no jak? Nie czytałam jeszcze niczego o Mefju, więc z każdym odczytanym wyrazem, nie mogę doczekać się następnego. Podziękuj Li, że dodała poprzedniego i niech jeszcze raz zapuści się do Twojego komputera i niech wybierze wszystko, co mozliwe!

    OdpowiedzUsuń
  9. Brak laptopa to zło, bo o mało co, a przegapiłabym Metju, czego bym sobie nie wybaczyła...
    Cieszę się niezmiernie, że Andreson ujrzał światło dzienne, bo jakoś go tak mało w blogowym świecie. Już z niecierpliwością czekam na powolne rozwiązywanie zagadki obojętności Amerykanina (:

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja już ich uwielbiam ;)
    Jest to pierwsza historia którą czytam o Andersonie i niecierpliwie czekam na każdy kolejny rozdział ;) Mam co prawda, drobne opóźnienie, ale brak dostępu do neta, wszystko komplikował.

    OdpowiedzUsuń
  11. Matt za chamski na ten świat ;) Brzmi ciekawie dajmy się sytuacji rozwinąć. Czy dozę chamstwa można będzie Mattowi wybaczyć? Gio informujesz o swoich nowych rozdziałach jakos ?

    OdpowiedzUsuń
  12. NO CZEŚĆ, JAK SIĘ MASZ?
    Och, Gio, tego mi potrzeba było po pokonaniu prawie 1000 km w słońcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cześć,a zdycham sobie w każdym możliwym miejscu od tego upału. Współczuję. To Mefju sprawdza się na ochłodę? Czy na wyjście z szoku termicznego?

      Usuń
    2. Mefju dobry na wszystko!

      Usuń
  13. Mimo, że Mefju działa na mnie jak kocia sierść na Alergika tak tutaj zostaje i to kupuje. Niech ona się nie poddaje. Niech pracuje z Amerykańcem. Ktoś go musi naprostować.

    OdpowiedzUsuń
  14. Będę, bo cudnie piszesz. No i będę, bo Matt.

    OdpowiedzUsuń
  15. :)) cudnie oj jak zawsze ;d

    OdpowiedzUsuń
  16. Dawny Matt... jaki był dawny Matt i dlaczego ona jest taka zdenerwowana w jego obecności?
    Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Chamski, zimny, nieprzystępny Anderson. Zupełnie przeciwieństwo rzeczywistości. A ja go takim uwielbiam i poproszę o jeszcze *.*

    OdpowiedzUsuń
  18. Hopsasa, też tu dobiegłam i jestem i będę, choć trochę czasu minęło od mojego bycia. Matthew może i jest chamski, ale wiem, że to tylko taka maska i za chwilę będzie czuły. Albo i nie będzie. W każdym razie - lubię go, nawet jeżeli Alicja powinna potraktować go prawym sierpowym lub lewym kolanowym.
    Kurnajegomać, tęsknię za całym tym światkiem. Całuję. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kogo ja widzę! Wracaj! Stęskniłam się! <3

      Usuń
  19. Wiesz, z chęcią bym wróciła, bo mam ochotę na moją wersję Mefju. Tylko mam już kilka rozpoczętych projektów i boję się, że nie dam rady :c

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :) nie wiem czy masz chęć się w to bawić, ale nominuję cię do The Versatile Blogger :), jeżeli tak to po szczegóły zapraszam na http://blizej-mi.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html

      Usuń

Obserwatorzy