Liczę na Ciebie, że zostaniesz ze
mną
Kiedy nie jest tu jak w niebie,
kiedy robi się ciemno
Kiedy nie mam siły przewiać tych
chmur, czuję ból
Bo nawet jeśli niebo spłonie nade
mną
Miasta zaleje ciemność, ja wiem
jedno
Do końca naszych dni musisz
zostać, ze mną
Głośny trzask rozległ się po
całym mieszkaniu. Rozejrzała się nieprzytomnie dookoła siebie, wzrokiem napotykając zrzuconą na podłogę
pierzynę i zdjęcia na ścianie naprzeciwko. Zeszła z łóżka, powoli się
przeciągając i słysząc dźwięk strzelających w plecach kości, który przyprawiał
ją o gęsią skórkę. Na posiniaczone ręce zarzuciła koc, którym się szczelnie
opatuliła, spoglądając na padający za oknem śnieg. Cicho, na palcach stanęła w
drzwiach, obserwując siatkarza, miotającego się po kuchni. Zmarszczka pomiędzy
jego brwiami pogłębiła się, gdy przewrócił szklankę z wodą, ściągając z gazu
patelnię. Nerwowo złapał za ściereczkę, przejeżdżając nieuważnie po mokrej
plamie. Część wody spłynęła po blacie, skapując na podłogę. Westchnęła
zrezygnowana, gdy ze złością cisnął szmatką do zmywaka. Oparł się dłońmi o
blat, pochylając głowę. Dopiero wtedy zdecydowała się podejść. Wtuliła się w
jego plecy, czując pod policzkiem napięte mięśnie. Przejechała dłońmi po
twardym brzuchu.
- Próbowałem ci zrobić śniadanie.
- Kąciki jej ust wygięły się lekko ku górze. Mocniej wcisnęła twarz między jego
łopatki, zmuszając się do zachowania powagi.
- Widzę. - Wydusiła, zaczepiając
dłońmi o jego koszulę, gdy niespokojnie się poruszył, chcąc odwrócić w jej
stronę. - Nie poparzyłeś się?
- Oczywiście, że nie! - Parsknął
oburzony i uwolnił się z jej uścisku, przechodząc przez kuchnię i opierając się
o parapet.
- Dzisiaj ważny mecz... - Zaczęła
powoli, jakby badała teren. Czuła się niepewnie, pierwszy raz od tamtej nocy.
Wróciło to nieprzyjemne uczucie, że nie wszystko jest w odpowiednim miejscu.
Pamiętała każdy moment zeszłego wieczoru. Gardło nadal ją paliło żywym ogniem,
od wstrzymywanego szlochu, gdy położył ją na łóżku i głaskał po głowie, dopóki
nie zasnęła.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. - Odpowiedziała
niepewnie. Znowu zmarszczył brwi.
- Dobrze? - Skonfundowany
pokręcił głową.
To ona powinna była się go o to
zapytać. Ale sińce pod oczyma, zmęczony wyraz twarzy i nerwowe ruchy nie
świadczyły o gotowości stanięcia na środku boiska. Zagryzła policzki od
wewnątrz, czując wyrzuty sumienia.
- Zostaw to, chodźmy się jeszcze
na chwilę położyć.- Wyciągnęła w jego stronę dłonie, na próżno czekając na
reakcję. Pokręcił głową, otwierając i zamykając usta, jakby nie potrafił ubrać swoich
myśli w słowa. Istotnie tak było. Nie rozumiał, jak mogła tutaj tak przed nim
stać, wyglądając na kompletnie niewzruszoną, jakby wyparła świadomość o powadze
całej sytuacji. Sam nie wiedział, na co liczy. Na to, że rzuci się mu w ramiona
zapłakana, że będzie się tak samo trzęsła jak w nocy? Chyba tak i chyba właśnie
taką wolałby ją teraz widzieć. Mimo wszystko. Bo ten jej stoicki spokój go
przerażał. Ta apatia i obojętność, która biła z każdego skrawka jej osoby. Bał
się. Bał się jak cholera. I bał się to jej pokazać.
Opuściła zrezygnowana ręce,
obejmując się nimi.
- Nie możesz się tak zachowywać.
- Jak? Jak się nie mogę
zachowywać, Matthew?
- Jakby już było po wszystkim.
- Po prostu chcę żyć normalnie,
jakby nic się nie zmieniło. - Podszedł do niej gwałtownym krokiem, ciągnąć do
przedpokoju i odrzucając koc. Postawił ją przed lustrem, w cienkim podkoszulku
i krótkich spodenkach.
- Ale zmieniło się, nie widzisz
tego? - Przejechał opuszkiem palców wzdłuż jej dłoni, starannie omijając
fioletowo-czerwone, a gdzieniegdzie brązowe plamki.
- Chcę wrócić do Polski. -
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Jak to do Polski? Jak ty to
sobie wyobrażasz? Ja mam zobowiązania, nie mogę tego wszystkiego rzucić,
przynajmniej nie teraz. Nie wszystko na raz...
- Bez ciebie. - Przerwała mu
zdecydowanie. - Nie chcę, żebyś niczego rzucał.
- Żartujesz sobie ze mnie? Bo
jeżeli to jest żart, to wyjątkowo kiepski.
- To nie jest żart! - Zacisnęła
ze złością usta, mając ochotę nim porządnie potrząsnąć. - Nie chcę, żebyś tak
żył. Ja nie chce tak żyć, mając nad sobą widmo choroby, nie chcę
podporządkowywać pod nią wszystkiego, co robię.
- Oszalałaś? - Na twarzy Matthew
wymalowało się niedowierzanie. Przetarł twarz, nie mogąc uwierzyć w jej
bezmyślność. Przymknął na sekundę w oczy, sekundę w której ona zdążyła zebrać
koc z podłogi i trzasnąć drzwiami do sypialni, jakby wszystko było przesądzone.
Przez chwilę się zastanawiał, czy powinien za nią pójść, czy zostawić w
spokoju, dać chwilę na ochłonięcie.
Chociaż właściwie takiej chwili
potrzebował on. Mógł teraz zarzucić na siebie kurtkę, wyłączyć telefon i po
prostu wyjść, oddzielić się od tego grubą kreską. Ale to tak, jakby próbował
się oddzielić od problemów, co w najmniejszym stopniu nie powodowało, że
znikały.
Wszedł do sypialni. Siedziała na
łóżku, owinięta kocem, nieobecna, wpatrując się beznamiętnie w okno. Przez
białe niebo próbowały się przebić promienie słońca, bezskutecznie walcząc z
pierzyną chmur. W tej chwili czuł się jak słońce, bezsilny, walczący z
wiatrakami. Złapał za ramkę ze zdjęciem, które stało tam od dobrych kilku lat.
Przez chwilę nie mógł uwierzyć, ile do tego czasu się wydarzyło. Wtedy na myśl
mu by nie przyszło, że znajdą się w takim punkcie. Zdmuchnął kurz, osiadły na
szybce.
Bez słowa usiadł na łóżku,
szukając swoją dłonią jej pięści, zaciśniętej na poduszce. Nie zareagowała, jej
knykcie nadal pozostawały białe, jakby całą złość i frustrację, które się w
niej nagromadziły, próbowała przekuć w siłę, którą zniszczy wszystko wokół.
Pociągnął ją w swoją stronę, napotykając opór.
We
are the broken ones, chasing ghost, here tonight.
- Alice... Nie odtrącaj mnie. -
Szepnął. - Jestem tu dla ciebie. Dla nas.
- I to mnie martwi, Matt. -
Przebiegła zaszklonymi oczyma po jego twarzy. Ostatecznie rozluźniła uścisk,
pozwalając żeby splótł ich palce.
Podłoga
trzeszczy z zimna.
Ona
zabrała moje serce, myślę, że wzięła też duszę.
Hej,
Placki Kochane, odezwijcie się. Dzisiaj trochę krócej, bo ten odcinek ma być tylko o relacji Matt-Alicja albo po prostu jeszcze nie wiem co dalej, a strasznie chcę Wam to już dać.
Tak bardzo mnie cieszy, że nam coś dałaś ♥ Wchodzę tutaj po sto razy dziennie, czytam poprzednie rozdziały, upajam się na nowo Twoim Mattem, a dzisiaj mnie upewniłaś, że warto. Matt wydoroślał, tak mi się wydaje. Nie uciekł, nie oburzył się, nie zostawił Alicji samej, tylko był przy niej. Zachował się jak mężczyzna, nie jak chłoptaś i ma za to u mnie następne plusy.
OdpowiedzUsuńPS Piękny masz ten szablon, jesteś potwornie zdolną bestią w wielu dziedzinach, jak widzę!
Dusza artystyczna ze mnie po prostu ;)
UsuńA Twoje podsumowanie Matta bardzo mi się spodobało.
Wen w trakcie sesji serdecznie pozdrawiamy. Nance ma rację Matt wydoroślał. Zrobił się bardziej cierpliwy. Widać, że przemyślał czego chce i bardzo konsekwentnie do tego dąży. Bardzo mi się to podoba. Próbując przez chwilę postawić się w jej sytuacji też bym nie chciała żeby coś się zmieniło. Dlatego to akurat rozumiem, ale odtrącanie od siebie najbliższego też nie jest dobrym rozwiązaniem. Wsparcie w takich chwilach też jest bardzo bardzo ważne.
OdpowiedzUsuńJuż po sesji, dlatego jest odcinek :)
UsuńSesja pokonana?
UsuńPokonana ;)
UsuńNajbardziej właśnie bałam się reakcji Matta, a teraz okazuje się, że to Alicja podejmuje nieodpowiednie decyzje. Nie da się zaprzeczyć, że Matt od początku tego opowiadania aż do teraz przeszedł ogromną metamorfozę i wydoroślał. Niezwykle mnie to cieszy, bo teraz to on bierze odpowiedzialność za wszystko co się dzieje i zachowuje chłodny umysł. Gio, fajnie jest być Plackiem. A długość nie ma znaczenia. Jest pięknie.
OdpowiedzUsuńCo będę długa pisać, zachwycasz mnie jak zawsze. A.
OdpowiedzUsuń