sobota, 7 lutego 2015

21| We are the broken ones, chasing ghost, here tonight.

Liczę na Ciebie, że zostaniesz ze mną
Kiedy nie jest tu jak w niebie, kiedy robi się ciemno
Kiedy nie mam siły przewiać tych chmur, czuję ból
Bo nawet jeśli niebo spłonie nade mną
Miasta zaleje ciemność, ja wiem jedno
Do końca naszych dni musisz zostać, ze mną

Głośny trzask rozległ się po całym mieszkaniu. Rozejrzała się nieprzytomnie dookoła siebie,  wzrokiem napotykając zrzuconą na podłogę pierzynę i zdjęcia na ścianie naprzeciwko. Zeszła z łóżka, powoli się przeciągając i słysząc dźwięk strzelających w plecach kości, który przyprawiał ją o gęsią skórkę. Na posiniaczone ręce zarzuciła koc, którym się szczelnie opatuliła, spoglądając na padający za oknem śnieg. Cicho, na palcach stanęła w drzwiach, obserwując siatkarza, miotającego się po kuchni. Zmarszczka pomiędzy jego brwiami pogłębiła się, gdy przewrócił szklankę z wodą, ściągając z gazu patelnię. Nerwowo złapał za ściereczkę, przejeżdżając nieuważnie po mokrej plamie. Część wody spłynęła po blacie, skapując na podłogę. Westchnęła zrezygnowana, gdy ze złością cisnął szmatką do zmywaka. Oparł się dłońmi o blat, pochylając głowę. Dopiero wtedy zdecydowała się podejść. Wtuliła się w jego plecy, czując pod policzkiem napięte mięśnie. Przejechała dłońmi po twardym brzuchu.
- Próbowałem ci zrobić śniadanie. - Kąciki jej ust wygięły się lekko ku górze. Mocniej wcisnęła twarz między jego łopatki, zmuszając się do zachowania powagi.
- Widzę. - Wydusiła, zaczepiając dłońmi o jego koszulę, gdy niespokojnie się poruszył, chcąc odwrócić w jej stronę. - Nie poparzyłeś się?
- Oczywiście, że nie! - Parsknął oburzony i uwolnił się z jej uścisku, przechodząc przez kuchnię i opierając się o parapet.
- Dzisiaj ważny mecz... - Zaczęła powoli, jakby badała teren. Czuła się niepewnie, pierwszy raz od tamtej nocy. Wróciło to nieprzyjemne uczucie, że nie wszystko jest w odpowiednim miejscu. Pamiętała każdy moment zeszłego wieczoru. Gardło nadal ją paliło żywym ogniem, od wstrzymywanego szlochu, gdy położył ją na łóżku i głaskał po głowie, dopóki nie zasnęła.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. - Odpowiedziała niepewnie. Znowu zmarszczył brwi.
- Dobrze? - Skonfundowany pokręcił głową.
To ona powinna była się go o to zapytać. Ale sińce pod oczyma, zmęczony wyraz twarzy i nerwowe ruchy nie świadczyły o gotowości stanięcia na środku boiska. Zagryzła policzki od wewnątrz, czując wyrzuty sumienia.
- Zostaw to, chodźmy się jeszcze na chwilę położyć.- Wyciągnęła w jego stronę dłonie, na próżno czekając na reakcję. Pokręcił głową, otwierając i zamykając usta, jakby nie potrafił ubrać swoich myśli w słowa. Istotnie tak było. Nie rozumiał, jak mogła tutaj tak przed nim stać, wyglądając na kompletnie niewzruszoną, jakby wyparła świadomość o powadze całej sytuacji. Sam nie wiedział, na co liczy. Na to, że rzuci się mu w ramiona zapłakana, że będzie się tak samo trzęsła jak w nocy? Chyba tak i chyba właśnie taką wolałby ją teraz widzieć. Mimo wszystko. Bo ten jej stoicki spokój go przerażał. Ta apatia i obojętność, która biła z każdego skrawka jej osoby. Bał się. Bał się jak cholera. I bał się to jej pokazać.
Opuściła zrezygnowana ręce, obejmując się nimi.
- Nie możesz się tak zachowywać.
- Jak? Jak się nie mogę zachowywać, Matthew?
- Jakby już było po wszystkim.
- Po prostu chcę żyć normalnie, jakby nic się nie zmieniło. - Podszedł do niej gwałtownym krokiem, ciągnąć do przedpokoju i odrzucając koc. Postawił ją przed lustrem, w cienkim podkoszulku i krótkich spodenkach.
- Ale zmieniło się, nie widzisz tego? - Przejechał opuszkiem palców wzdłuż jej dłoni, starannie omijając fioletowo-czerwone, a gdzieniegdzie brązowe plamki.
- Chcę wrócić do Polski. - Spojrzał na nią zdziwiony.
- Jak to do Polski? Jak ty to sobie wyobrażasz? Ja mam zobowiązania, nie mogę tego wszystkiego rzucić, przynajmniej nie teraz. Nie wszystko na raz...
- Bez ciebie. - Przerwała mu zdecydowanie. - Nie chcę, żebyś niczego rzucał.
- Żartujesz sobie ze mnie? Bo jeżeli to jest żart, to wyjątkowo kiepski.
- To nie jest żart! - Zacisnęła ze złością usta, mając ochotę nim porządnie potrząsnąć. - Nie chcę, żebyś tak żył. Ja nie chce tak żyć, mając nad sobą widmo choroby, nie chcę podporządkowywać pod nią wszystkiego, co robię.
- Oszalałaś? - Na twarzy Matthew wymalowało się niedowierzanie. Przetarł twarz, nie mogąc uwierzyć w jej bezmyślność. Przymknął na sekundę w oczy, sekundę w której ona zdążyła zebrać koc z podłogi i trzasnąć drzwiami do sypialni, jakby wszystko było przesądzone. Przez chwilę się zastanawiał, czy powinien za nią pójść, czy zostawić w spokoju, dać chwilę na ochłonięcie.
Chociaż właściwie takiej chwili potrzebował on. Mógł teraz zarzucić na siebie kurtkę, wyłączyć telefon i po prostu wyjść, oddzielić się od tego grubą kreską. Ale to tak, jakby próbował się oddzielić od problemów, co w najmniejszym stopniu nie powodowało, że znikały.
Wszedł do sypialni. Siedziała na łóżku, owinięta kocem, nieobecna, wpatrując się beznamiętnie w okno. Przez białe niebo próbowały się przebić promienie słońca, bezskutecznie walcząc z pierzyną chmur. W tej chwili czuł się jak słońce, bezsilny, walczący z wiatrakami. Złapał za ramkę ze zdjęciem, które stało tam od dobrych kilku lat. Przez chwilę nie mógł uwierzyć, ile do tego czasu się wydarzyło. Wtedy na myśl mu by nie przyszło, że znajdą się w takim punkcie. Zdmuchnął kurz, osiadły na szybce.
Bez słowa usiadł na łóżku, szukając swoją dłonią jej pięści, zaciśniętej na poduszce. Nie zareagowała, jej knykcie nadal pozostawały białe, jakby całą złość i frustrację, które się w niej nagromadziły, próbowała przekuć w siłę, którą zniszczy wszystko wokół. Pociągnął ją w swoją stronę, napotykając opór.

We are the broken ones, chasing ghost, here tonight.

- Alice... Nie odtrącaj mnie. - Szepnął. - Jestem tu dla ciebie. Dla nas.
- I to mnie martwi, Matt. - Przebiegła zaszklonymi oczyma po jego twarzy. Ostatecznie rozluźniła uścisk, pozwalając żeby splótł ich palce.

Podłoga trzeszczy z zimna.
Ona zabrała moje serce, myślę, że wzięła też duszę.


Hej, Placki Kochane, odezwijcie się. Dzisiaj trochę krócej, bo ten odcinek ma być tylko o relacji Matt-Alicja albo po prostu jeszcze nie wiem co dalej, a strasznie chcę Wam to już dać.

8 komentarzy:

  1. Tak bardzo mnie cieszy, że nam coś dałaś ♥ Wchodzę tutaj po sto razy dziennie, czytam poprzednie rozdziały, upajam się na nowo Twoim Mattem, a dzisiaj mnie upewniłaś, że warto. Matt wydoroślał, tak mi się wydaje. Nie uciekł, nie oburzył się, nie zostawił Alicji samej, tylko był przy niej. Zachował się jak mężczyzna, nie jak chłoptaś i ma za to u mnie następne plusy.
    PS Piękny masz ten szablon, jesteś potwornie zdolną bestią w wielu dziedzinach, jak widzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dusza artystyczna ze mnie po prostu ;)
      A Twoje podsumowanie Matta bardzo mi się spodobało.

      Usuń
  2. Wen w trakcie sesji serdecznie pozdrawiamy. Nance ma rację Matt wydoroślał. Zrobił się bardziej cierpliwy. Widać, że przemyślał czego chce i bardzo konsekwentnie do tego dąży. Bardzo mi się to podoba. Próbując przez chwilę postawić się w jej sytuacji też bym nie chciała żeby coś się zmieniło. Dlatego to akurat rozumiem, ale odtrącanie od siebie najbliższego też nie jest dobrym rozwiązaniem. Wsparcie w takich chwilach też jest bardzo bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najbardziej właśnie bałam się reakcji Matta, a teraz okazuje się, że to Alicja podejmuje nieodpowiednie decyzje. Nie da się zaprzeczyć, że Matt od początku tego opowiadania aż do teraz przeszedł ogromną metamorfozę i wydoroślał. Niezwykle mnie to cieszy, bo teraz to on bierze odpowiedzialność za wszystko co się dzieje i zachowuje chłodny umysł. Gio, fajnie jest być Plackiem. A długość nie ma znaczenia. Jest pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co będę długa pisać, zachwycasz mnie jak zawsze. A.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy